czwartek, 20 lutego 2014

Chapter 8

Carmen POV.

Po skończonej rozmowie otworzyłam drzwi i wyszłam z pokoju. Wszyscy siedzieli na dole, przyszedł też Gregory. Czyli ojciec poprosił go o pomoc.
-Wychodzę, spokojnie. Idę do parku na spacer.- nie zauważalnie zaczęłam sprawdzać kurtkę. Znalazłam to co chciałam.- A to nie będzie potrzebne tylko sprzęt się zmarnuję. - rzuciłam 4 nadajniki na ziemie.- To ja idę!- już miałam wyjść, kiedy "niechcący" nadepnęłam na nadajniki.- Ups!- zerknęłam na nich, żeby zobaczyć ich miny. Wyszłam ruszając w stronę parku. Chciałam tam pójść pomyśleć.
W parku jest pełno zakochanych ludzi. Jakby pomyśleć to ich problemy są niczym w porównaniu z moimi. Czasami chciałabym zamienić się z kimś na jeden dzień. Być zakochana, a największym problemem jest w co się ubrać na randkę. Usiadłam na ławce przy głównej alei. Teraz wymyślić jak rozegrać jutrzejsze spotkanie. Nie wiem czemy je zaproponowałam. Najważniejszym powodem jest poznanie przeciwnika. Wiem, że jest młodym mężczyzną i jest profesjonalistą. Zazwyczaj ofiary to młodzi ludzie w większym stopniu to kobiety. Zawsze zostawia podpis krwią. Czyli jednak nie wiem o nim tak mało. Nagle podszedł do mnie Luke.
-Po co tu przyszedłeś! Co pewnie ciebie wysłali na przeszpiegi gdzie i z kim jestem.- on nic nie odpowiedział tylko usiadł koło mnie- A teraz pewnie będziesz tu ze mną siedział...
-Mogę wiedzieć o co chodzi w tym całym cyrku?
-Do cyrku w drugą stronę, bo z tego co wiem to jest park.
-Wiesz o co mi chodzi...
-Kolejny... Po co ci to wiedzieć?! Spytaj Diany ona ci opowie, bo mi się nie chce.
-Możesz przestać się wydurniać i gadać ze mną normalnie.
-Nie bulwersuj się tak.
-jeszcze dwie godziny temu,
ryczałaś z bezradności, a teraz nagle wszystko ok?
-Gra godna mistrza.- wstałam z ławki i ruszyłam w stronę wyjścia z parku, niestety on za mną.- Rozumiem, że będziesz za mną chodził, aż ci tego nie wyjaśnię.
-Zgadza się.- skróciłam mu te ważniejsze szczegóły, nic nie powiedziałam o jutrzejszym spotkaniu.
-Powiedziałam ci już wszystko co powinieneś wiedzieć, a teraz chciałabym być sama.
-Wiesz wszystko co oni planują?
-Nie jest to takie trudne do odgadnięcia. Każdy w ramach przyjaźni będzie chciał ze mną spędzać czas. Nie będę mogła wyjść nigdzie bez nich. Oni wiedzą, że nie jestem z tych głupich i chcą zrobić plan, gdzie nikogo nie będę podejrzewała o śledzenie mnie, ale w takim wypadku właśnie zwieszają moją czujność.
-Aha... Czyli tak jakby mnie też uważasz, że im pomagam?
-Jest duże prawdopodobieństwo, że jesteś wtajemniczony w ich plan.
-Nie myślałaś kiedyś o pracy jako agent?
-Wiem nadaje się, ale ja nie chce iść w ślady ojca. W każdym filmie kryminalnym ludzie po zamordowaniu ich bliskiej osoby chcą pomagać policji w śledztwie. Ojciec mógłby mi załatwić miejsce w policji, ale ja nie mam zamiary tam iść.
-Czy ty wszystko analizujesz?
-Nie wszystko...- dostałam SMS-a , otworzyłam go jednak nie zszokowała mnie jego treść.
Wejście wschodnie, tylko ty i ja, pamiętaj, nie spóźnij się, bo nie lubię czekać. S.E.
-Z kim się umówiłaś?
-Nie twój interes, choć jak znam życie będziecie mnie "pilnować"- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
__________

Ten nocy męczyły mnie koszmary. Wszystkie dotyczyły dzisiejszego spotkania. Trzeba coś wymyślić, żeby nikt za mną nie poszedł. Zeszłam na dół rodzice jeszcze śpią. Cicho wkradłam się do gabinetu ojca i wyciągnęłam pistolet z sejfu. Jeszcze się nie nauczył, że znam hasło. Schowałam broń i poszłam zjeść śniadanie. Muszę znaleźć jakiś pretekst do pójścia, gdzieś samej. Najgorsze jest to, że dzisiaj niedziela i nie tak łatwo znaleźć pretekst. Będę musiała iść na żywioł.
-Już wstałaś?! To do ciebie nie podobne...- matka weszła do kuchni.
-A do ciebie nie podobne jest to, że masz prace dłużej niż 2 dni.- na te słowa skrzywiła się. Nie lubi kiedy ktoś gada o jej sposobie pracy.
-Idziemy dzisiaj do babci. Wszyscy, bez wyjątków.
-Przykro mi, ale mam już plany na popołudnie.
-To musisz to odwołać.
-Aha czyli nie mogę się spotkać z przyjaciółmi...
-Spytaj ojca czy ci pozwoli- powiedziała, kiedy on wszedł do kuchni.
-Mogę nie iść do babci tylko spotkać się z przyjaciółmi.
-To zależy w jakim celu spotkasz się z nimi?
-Idziemy odwiedzić babcie koleżanki, która mieszka w domu starców i przy okazji zapisać się tam na wolontariat, w końcu coś trzeba zaliczyć.- uśmiechnęłam się błagalnie
-Niech będzie, a z kim?
-Nie znasz...
-Ale masz wrócić prosto do domu. Jasne?
-Oczywiście. Dzięki.

__________

Stałam przed wschodnim wejściem do lasu, przyszłam za wcześnie. Mam jeszcze 5 minut do spotkania. Te minuty to kolejny stres. Zanim przyszedł mam wrażenie, że minęła godzina. Przyszedł sam w masce, żebym nie widziała jego twarzy.
-Widzę, że przyszłaś, a teraz po co chciałaś się spotkać?- usłyszałam głos przesiąknięty jadem, od którego mam dreszcze.
-Nie sądziłam, że się zgodzisz... Przyszłam, bo wiedziałam, że po tym spotkaniu poznam lepiej przeciwnika i grę. Wątpie, żebyś znał każdy mój ruch, więc nie długo zaczniesz blefować...
-Odrobiłaś lekcje... Nareszcie ktoś na równym poziomie. Szkoda, że gra niedługo się skończy.
-Skończy się, ale nie wiadomo jakim wynikiem.
-Nadzieja matką głupich... Przejdźmy do konkretów.
-Ustaliłeś już jaka jest cena?
-Mam kilka pomysłów, ale z żadnego nie skorzystam... chce widzieć jak cierpisz.- w tym momencie przyszedł kolejna osoba w masce, lecz za nim szedł David.- Zemsta jest słodka...
-Zemsta? Niby za co?
-Przykro mi, kiedyś zrozumiesz...- drugi gościu poszedł w stronę lasu. David patrzył na mnie pytajaco. Wiem o co mu chodzi. Nie chce, aby stała mi się krzywda, lecz tym razem nikt nie zginie. Nikt z moich przyjaciół.- Tak mi smutno, ale musisz się pożegnać z przyjacielem.- w tym momencie wyciągnął broń, ja zrobiłam to równie szybko. Staliśmy teraz ON celował w Davida, a ja w niego.- Dziewczynka się przygotowała...- wybuchnął śmiechem- Szkoda tylko, że nie umiesz jej używać.
-Tym razem ty nie odrobiłeś lekcji. Jednak nie wiesz o mnie wszystkiego.- spojrzał na mnie zszokowany.
-Blefujesz...
-Chcesz się przekonać?!- zdobyłam pierwszy punkt.
-Chyba nie skorzystam, chyba, że chcesz patrzeć na jego śmierć?
-Brak ci pomysłów, idziesz na blef.
-Odezwała się mistrzyni tej gry... szkoda by było, gdybym nagle nacisnął spust. Ty nie dasz rady zabić człowka, ale ja robiłem to już tysiące razy.
-Tylko głupiec chwali się tym... Oj, przepraszam ty nim jesteś.
-Pokazujesz pazurki, ale nigdy nie wiesz, kiedy skończyć grać.
-Nie chce nic mówić, ale to spotkanie miało być bez ofiar.
-Tak mi przykro Kiciuś się wystraszył. To nie ty dyktujesz zasady.
-Mój błąd. Tylko Pan Najmądrzejszy i Najpewniejszy może je dyktować. Szkoda gdyby to się zmieniło...
-Grabisz sobie... moja cierpliwość się kończy- usłyszałam jak odbezpieczył broń. ON o tym nie wie, ale ja już dawno to zrobiłam. Jest zbyt nieuważny. Jakby nie był już takim geniuszem, musi iść na żywioł w czym nie jest najlepszy, zbyt wielu rzeczy nie przewidział.-Tak umiesz obsługiwać się bronią, że nawet jej nie odbezpieczyłaś.- punkt dla mnie. Uśmiechnęłam się chytrze.
-Jesteś pewny?!- przez maskę zauważyłam jego zdziwioną minę.- Musisz się jeszcze wiele nauczyć. Wydawało mi się, że jako  seryjny morderca jesteś bardziej spostrzegawczy, jesteś też zbyt pewny siebie.-zerknęłam ukradkiem na Davida. W jego oczach zauważyłam strach i podziw. Na jego ciele było pełno ran, na kilometr widać, że to nie są zwykłe rany. Układały się w jeden podpis(S.E.). Blizny do końca życia i ból nie do zapomnienia. Wole nie wiedzieć co musiał przeżyć. Zrobiłam krok w jego stronę, nie spuszczając wzroku z S.E. Nic nie zrobił, czekał na mój ruch. Teraz ja mam przewagę w tej grze, ale jeden niechciany ruch i ją strącę. Kilka kroków. Doszłam. Stoję teraz przy Davidzie. Kucam cały czas obserwując i celują do mojego przeciwnika. Nagle słyszę szelest za moimi plecami. Odwracam się w tamtą stronę. Stoi tam kolejny człowiek w masce. Broń kieruję w moją stronę.
-Jestem pewny siebie, bo mam powody.- w tym momencie usłyszałam strzał.

***
Chciałabym zrobić tutaj dedyka dla TwKcSis, dziękuję za wielką pomoc w pisaniu, nawet nie wiesz jak mi pomogłaś :*
Uwielbiam zostawiać Was w napięciu ^^
Jak Wam się podoba rozmowa Carmen z S.E. ? Mam zamiar tu dużo pomieszać. Edzia taka szalona :P
Kolejny dzień z dobrym humorem, a to tylko dzięki feriom i kilku ludziom. Nie zdradzę jakich.
Przepraszam jeśli są tam jakieś błędy, ale nie jestem jakimś geniuszem ortograficznym- bywa =P
Dzięki za komentarze (bardzo ubogie, ale jednak pomocne :*).
Kocham Was <3
Edzia =^.^= (taka ulubiona buźka mojej koleżanki)
Do nexta :*

2 komentarze:

  1. Nie ! Jesteś głupia czy głupia ?! W takim momencie zakończyć rozdział ?!
    "Ar ju krejzi ? " - inglisz perfekt ( r u creazy - Conor Maynard ) ! ;D
    Ty chyba na prawdę lubisz mieszać.... nam w głowach :* Rozdział ogólnie świetny *-*
    Ami

    OdpowiedzUsuń
  2. wow! jak mi słodko! dostałam dedyka! :) lekko się gubiłam w akcji ale rozdział fajny :) za zakończenie Cię uduszę, chociaż wiem, że masz już napisany next, więc dodaj go szybko, bo biedna Ami zejdzie na zawał z niepewności :) TwKcSis

    OdpowiedzUsuń