sobota, 15 lutego 2014

Chapter 7

Diana POV.

Nie wiem po co tam przyszłam. Chce wiedzieć o co chodzi i nie odpuszczę tak szybko. Stałam przed drzwiami i czekałam, na to, co Carmen mi tym razem powie, żeby mnie zbyć.
-Mogę wiedzieć po co tu przyszłaś?-spytała, jak zwykle, oschłym tonem.
-Chce pogadać.- odpowiedziałam, a blondynka prychnęła.
-Możemy później np. o 15?
-Gdzie?
-Tutaj.
-Niech będzie.- ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Wtedy zadzwonił do mnie mój chłopak.
-Cześć kotek!- to samo przywitanie od roku. Wywróciłam oczami na to jak mnie nazywa.
-Hej, po co dzwonisz?
-Chciałabyś się spotkać? Powiedz gdzie jesteś, a zaraz będę.- odpowiedziałam mu, a on po jakiś 5 minutach był na miejscu.
-Hej!- powiedziałam, a on na przywitanie mnie pocałował.
-Ta gdzie idziemy?- spytał z czarującym uśmiechem.
-Może do kina?
-To idziemy, a może potem jakiś spacer po parku?
-Chętnie.
Poszliśmy na komedie romantyczną. Film opowiadał o tym jak dziewczyna poznała chłopaka, który mieszkał w domu obok. Nienawiść zmieniła się w miłość. Trochę to jest niemożliwe, skoro się kogoś nienawidzi nie tak szybko zmieni się to w miłość. Jest to trudne i potrzeba czasu. Jednak ze swojego przykładu wiem, że jest to możliwe. Kilka szczegółów się zgadzało z moim życiem.
-O czym tak myślisz?- spytał mnie Tony
-O nas. W tym filmie było dużo rzeczy, które przydarzyły się nam.- zatrzymałam się na środku ścieżki w parku.
-Może racja, ale nasza bajka skończy się inaczej- pocałował mnie w czoło. Na koniec filmu się rozeszli i spotkali po latach, kiedy mieli już własne rodziny i znów się zaprzyjaźnili.
-Mam taką nadzieje.- uśmiechnęłam się
-Jesteś jakaś dzisiaj zamyślona- spojrzał na mnie z zaciekawieniem
-O 15 mam się spotkać z Carmen, żeby pogadać. Nie wiem czego mam się po niej spodziewać. Przy każdym spotkaniu mówiłyśmy coś, czego raczej nie chciałyśmy powiedzieć. Nie umiemy się dogadać...
-Może pójść z tobą?
-Nie, wtedy nic nie powie, prędzej z kimś kogo zna i lubi.
-Luke?
-Jemu też się nie zwierzy, znają się od jakiegoś tygodnia.
-Jest jeszcze ktoś?
-Raczej nie... powinnam pójść sama, bo inaczej nie wiadomo jak zareaguję. Po za tym to ja nalegałam na spotkanie i pogadanie o tym już drugi dzień.
-Wiesz, że masz nie całą godzinę do 15?
-Nie długo będę musiała iść- popatrzyłam na niego smutnie, gdy doszliśmy pod dom mojej siostry.
-Opowiesz mi jak ci poszło i tak muszę już lecieć.- pocałował mnie na pożegnanie i poszedł zostawiając mnie samą.
Zapukałam cicho już po chwili Carmen otworzyła. Oczy miała spuchnięte, wnętrze wyglądało jakby przeszło tamtędy tornado, a ona nie zdążyła się przed nim ukryć. Zaprowadziła mnie do salonu i usiadła na kanapie wtulając się w poduszkę, podkulając nogi. Wyglądała jak mała dziewczynka, która boi się spać sama w domu. Chwile nic nie mówiłyśmy, ona odezwała się pierwsza. Jednak jej wypowiedz nie była zalana smutkiem. Była sucha, jakby to co mówiła nie miało większego znaczenia.
-Zaczęło się jakoś w Nowy Rok. Seryjny morderca, który zabił Ashley, napisał do mnie, że będę następna. Potem zadzwonił z kolejną groźbą, jeszcze kilka telefonów i SMS-ów. Dzisiaj dzwonił do mnie dwa razy. Raz przy dziewczynach, drugi raz z godzinę temu. Powiedział, że gra się kończy i niedługo mnie znajdzie ponownie, ale tym razem to będzie koniec.- powiedziała to jakby opowiadała zwykłą recenzje filmu, który nie przypadł jej do gustu.
-Mówisz to rak jakby to nic nie znaczyło- spojrzałam na nią zdziwiona.
-Bo nie ma szans, żeby udało mi się zmienić przeznaczenie...
-Nie wiesz czy to na pewno ON! Może to ktoś sobie żarty z ciebie robi...
-Tobie to łatwo mówić, ale cały czas daje mi do zrozumienia, że to są tylko żarty, ale prawda. Codziennie do mnie pisze lub dzwoni, czy to nie wystarczający dowód?!- widać, że gdyby miała jeszcze łzy, rozpłakałaby się. Podeszłam do niej i ją przytuliłam, na początku próbowała sie wyrwać, ale widać było, że sobie z tym nie radzi.
-Może jednak da się coś zrobić...- w tym momencie do domu wparował ojciec Carmen
-Carmen mam dobre wieści! Wpadliśmy na trop S.E!- powiedział podekscytowany
-No i po co mi to wiedzieć i tak wam ucieknie!- syknęła, ale w jej głosie dało się wysłyszeć malutką nutę nadziei.
-Nie tym razem, wiemy gdzie ma swoja kryjówkę. Jest to dom w lesie z takim grafity.- pokazał dom w lesie, na którym widniało jej i Vicky grafity.
-Byłam tam!- wrzasnęła nagle jakby doznała jakiegoś olśnienia- W sylwestra kiedy wypiłam z Vick trochę za dużo poszłyśmy, żeby uciec przed glinami i po drodze namalowałyśmy to grafity.- powiedziała coś o czym nikt nie wiedział w tym domu.- Czy wiecie, gdzie dokładnie jest ten dom?- spojrzała na swojego ojca
-Nie, wiemy jedynie, w którym lesie.
-ON to zrobił specjalnie! Wie, że znam dokładne położenie tego domu. Wyznaczył tam miejsce spotkania, chce żebym tam przyszła. Jest jeszcze jedna możliwość jaką może zakładać, że przyjdę tam, żeby się upewnić czy na pewno tam jest.- zaczęła rozumować jako jeden z lepszych agentów FBI- To trzeba jednak rozegrać inaczej. Tato jedziemy pokaże wam gdzie jest ten dom. Jednak nie podejdziemy na tyle blisko, by mógł nas zauważyć.- wzieła swoją brązową kurtkę i ruszła do wyjścia z domu- Idziesz?- spytała i wyszła.

Carmen POV.

Nie wiem skąd, ale nagle zaczęłam patrzeć na to inaczej. Jeśli będą wiedzieli, gdzie jest ten dom będą mogli zacząć go obserwować i upewnić się czy na pewno tam jest. Może jednak się uda... Nagle cała moja nadzieja znikła, gdy zadzwonił do mnie telefon.
-Halo?- wiedziałam, że to ON jeszcze przed tym jak usłyszałam zniekształcony komputerowo głos.
-Spodziewałaś się mnie.- zna każdy mój ruch i każdą myśl, dlatego ta gra jest taka trudna.- Widzisz dom na przeciwko?
-Tak.
-Wczoraj wieczorem był tam mój kolega i zabrał ze sobą pewną osobe, która tam była. Wiesz kogo?- kolejna pułapka.
-Nie, ale pewnie ty mi powiesz.- znów zaczęłam grać tak jak ON chce.
-Twojego najlepszego przyjaciela, który poszedł tam by pomóc twojej sąsiadce.- czyli jednak spotkanie będzie szybciej niż myślałam.
-To może mi powiesz, którego bo mam dużo przyjaciół.- usłyszałam jego śmiech.
-Mała Carmen próbuje bawić się w moją gre... to takie słodkie.- takie teksty zawsze działają mi na nerwy, a jestem pewna, że ON o tym wie i robi to specjalnie.- Jeśli chcesz wiedzieć, którego to zaraz wyśle ci fotke, może poznasz, ale nie jest w najlepszym stanie. No cóż jakaś kara musi być za nie posłuszeństwo.- w tym momencie dostałam MMS-a. Kiedy zobaczyłam zdjęcie, upadłam bezsilna na ziemie. Wybrał kolejną ważną dla mnie osobę, ale tym razem wiem, że chodzi mu o coś innego. Z telefonu, który leżał dwa metry ode mnie usłyszałam śmiech zwycięstwa. Nie tak łatwo się nie poddam.
-Czyli jednak gra nie odejdzie się bez ofiar...
-Może jakiś wyjątek bym zrobił, ale cena była by bardzo duża.
-Jaka?

Luke POV.

Diana zadzwoniła do mnie przerażona. Powiedziała, że ten seryjny morderca porwał jakiegoś Davida z tego co zrozumiałem to jest przyjaciel Carmen. Podobno ona chce pójść na wyznaczone miejsce i zrobić zamiane. Ona na swojego przyjaciela. Diana poprosiła mnie, bym przywiózł dziewczyny, bo może one odwiodą ją od tego pomysłu i pozwoli działać profesjonalistą. Bez słowa wyjaśnień kazałem dzieczyną wsiadać do mojego auta.
-Wyjaśnisz nam może o co chodzi?- spytała po raz dzięsiąty Olivia.
-Chodzi o Carmen. Diana dzwoniła, że potrzebuje waszej pomocy.
-W czym?- spytała Victoria
-Idzcie spytać Diany.- powiedziałem im, ponieważ w tym momencie dojechaliśmy do domu Carmen. Szybko wysiadły z samochodu i pobiegły do domu. 

Olivia POV.

Weszłyśmy do domu i usłyszałyśmy krzyki Carmen, Diany i jakiegoś mężczyzny. Kiedy zauważyli nasze przyjście Diana szybko do nas podbiegła i wytłumaczyła o co chodzi. Podeszłam do Carmi, która już na nas krzyczała po co tu przyszłyśmy.
-Uspokój sie!- Vick nie wytrzymała- i co myślisz, że ktoś ci pozwoli tam iść?!
-Nie proszę o pozwolenie!- Carmen wybiegła z domu, biorąc tylko kurtkę. Ruszyliśmy za nią. Samochód Luke'a dalej stał na podjeździe, a on trzymał wyrywającą się dziewczynę.- Postaw mnie na ziemi!- w końcu zrobił to co chciała, ale tym razem nie uciekła tylko znów zalała się łzami. Przytuliłam ją, ale odepchnęła mnie. Pobiegła. Na szczęście, tym razem do swojego pokoju i zamknął się na klucz.
-I co teraz?-spojrzałam na pozostałych.
-Trzeba poczekać, aż wyjdzie- powiedziała Diana.
-Nie wyjdzie, będzie tam siedzieć, aż pozwolimy jej pójść na to spotkanie samej.- odpowiedział jej ojciec, miał zmęczony wyraz twarzy.
-Może użyć podstępu? Powiedzieć, że idzie sama, a tak naprawdę ktoś by poszedł za nią?!- spytała Diana
-Nie... ona wie, kiedy ktoś za nią idzie jest już na to wyczulona, a szczególnie w takich sytuacjach.
-Nawet gdyby to był wyszkolony policjant?- zdziwiła się Vicky.
-Nawet. Carmen ma zadatki na bardzo dobrą agentkę.- stwierdził jej ojciec i zadzwonił do jakiegoś faceta, który po chwili już był w domu.- To jest Gregory, on zna się na takich akcjach.

Carmen POV.

Siedzę tu już dwie godziny. Czas mi nie sprzyja, muszę do niego zadzwonić... no w końcu zostawił mi jakiś numer. Wybrałam go, ale dalej nie nacisnęłam zielonej słuchawki. Czy to na pewno dobry pomysł? W końcu raz się żyje, a moje i tak nie długo się skończy...
-Czekałem, aż zadzwonisz.- powiedział z zadowoleniem.
-Tak, siedziałeś nad telefonem dwie godziny i odliczałeś sekundy...
-Widzę, że ci się dowcip wyostrzył.- nawet w takiej sytuacji musi ironizować?!
-Chyba słyszysz.- usłyszałam już po raz któryś śmiech, ale tym razem nie był komputerowy
-Dobrze, po co dzwonisz?
-Musimy pogadać, ale na poważnie w cztery oczy. Spotkanie nie będzie moim, ani twoim końcem. Zero glin i osób trzecich. Może być?
-Stawiasz warunki... mam się bać?!- kpił ze mnie, śmiejąc się jakby ktoś opowiedział genialny kawał.
-Nie czas na żarty. Jutro o 15.30 przy wejściu do lasu, masz przyjść sam. Nie! Masz przyjść z Davidem nikim więcej. Rozumiesz?
-Tak. Do zobaczenia jutro skarbie.

***
Wena mnie dopadła :D
Niestety nie komentujecie, ale trudno. Jakoś przeżyje. 
Mam ferie!!!
Jeśli chodzi o bloga, top ja tu jeszcze sporo namieszam... chyba to już kiedyś pisałam xd
Dobry humor dzisiaj mnie dopadł :D
Kocham Was!♥♥♥
Wasza Edzia :*

1 komentarz:

  1. Uuu... Akcja się szykuje XD Czemu Gregory? Na takie akcje to tylko z Janisiem <3 Nie zrób nikomu krzywdy, plizzz!!! Pisz szybko! :** TwKcSis

    OdpowiedzUsuń