środa, 26 lutego 2014

Chapter 9

Olivia POV.

Pobiegłam szybko do Vicky. Muszę jej coś powiedzieć. Siedziała z Martinem w kuchni.
-Dzwoniła Diana. Carmen nie wróciła do domu, a miała tam być już 3 godziny temu...
-Co ona zrobiła...
-Czekają na nas.
-Idziemy...- w biegu zakładałyśmy buty i kurtki.
Kiedy stanęłyśmy przed domem Carmi słychać tam było tłum ludzi. Weszłyśmy, było tam pełno policjantów. Podeszłam do Diany.
-Co ich tak dużo?
-Matka kazała zorganizować ich.
-Wiadomo już coś?
-Najprawdopodobniej jest na obrzeżach lasu. Tylko tyle, zaraz jadą tam sprawdzić czy nadal tam jest.
-Aha...- jak by co to ja mniej więcej pamiętam gdzie jest ten dom...-Vick chciała pomóc
-Możliwe, że się przydasz...- nagle wszyscy pobiegli do aut. Popatrzyłam zdziwiona na dziewczyny.

Carmen POV.

Poczułam przeszywający ból w lewej ręcę. Pomimo szoku nie upuściłam broni. Nawet nie wiem kiedy się obróciłam i strzeliłam mu w nogę. Wspólnik S.E. nie był przygotowany na mój strzał i upadł na ziemie. Popatrzyłam w drugą stronę.
-Nawet boisz się strzelić w serce.
-Nie boje się, ale miało był bez ofiar, chyba że chcesz wypróbować mój cel na sobie?!
-Aaa... już się boje.- zaczął bawić się swoim pistoletem, kiedy usłyszałam dzwięk syreny policyjnej. Radiowóz był bardzo blisko. ON tylko popatrzył na mnie z podziwem, a potem uciekł w las, a za nim jego wspólnik. Maska, czy bez niej. Nie widziałam całej twarzy, ale wiem że kiedy idzie na żywioł przegrywa. Upadłam zmęczona na ziemie. David spojrzał na moje ramie.
-Masz z czego zrobić opaskę uciskową?
-Nie...- w tym momencie oberwał kawałek swojej bardzo podartej koszulki i zawiązał mi nad raną.-Czy ty kiedyś się zmienisz? Przed chwilą mogłeś zginąć, a teraz już się martwisz o mnie.
-Jak ci coś nie pasuje to mogę tam wrócić, żebyś znowu musiała mnie ratować- wybuchnęliśmy śmiechem. Przytuliłam go.
-Bałam się, że cie już nie odzyskam- powiedziałam po chwili ciszy.
-To ty się czegoś boisz- spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie, jestem jakąś maszyną bez uczuć.
-Z tym prędzej się zgodzę.- znów wybuchnęliśmy śmiechem przez co po chwili było przy nas pełno policjantów. Oni obserwowali czy jesteśmy sami, a my jak nienormalni się śmiejemy. Tak to jest jak musisz ratować przyjaciela.
-Jesteście cali?- spytał jakiś gościu
-Nie przed chwilą straciłam obie nogi i nie mogę wstać-znów głupawka, tamten tylko spojrzał na mnie tak jakbym potrzebowała psychologa. Nagle podbiegły do mnie dziewczyny i zaczęły przytulać na co przypomniałam sobie o bólu ręki- Dajcie mi powietrza.- Vicky, Olivia i Diana patrzyły na mnie jak na wariatkę.- Choć David one nie rozumieją naszej głupawki.- wstaliśmy z ziemi i wyszło, że szliśmy jak pijani. Po chwili lekarze zabrali nas na badania.
-Co ci odbiło, żeby tu przychodzić?- ojciec już udaje surowego rodzica.
-Tak mi przykro, że masz nienormalną córkę, która zrobi wszystko, żeby uratować przyjaciela.- po tych słowach zamyślił się- Udało mi się i dostałam tylko kulką w rękę. Ja na twoim miejscu cieszyłabym się, że widzisz mnie żywą.
__________

Siedzę w swoim pokoju i brzdąkam na gitarze piosenkę Nirvany. Nie wolno mi wychodzić z pokoju co końca dnia. Nawet Davida nie mogę odwiedzić i musi siedzieć sam w tym durnym szpitalu. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, wiem kto dzwoni.
-I co dalej jesteś taki pewny swojej wygranej?- spytałam nie czekając na żadne wstępy.
-Kotku, to że wygrałaś jedną rundę nie oznacza, że wygrasz całą grę. Przypadek cie uratował...
-A dzięki mnie masz psy na ogonie. Powodzenia Skarbie.- rozłączyłam się niech wie, że jestem coraz lepsza w tą gre. Zadzwonił jeszcze raz, ale tym razem nie odebrałam.

S.E. POV.

Górniara myśli, że ma wielką przewagę, ale nie zna mojego następnego ruchu. Nie umie przewidzieć jak tym razem zagram.
-John!
-Co znowu?- podszedł do mnie kulejąc.
-Trzeba wymyślić coś, żeby ta mała przestała być taka odważna. Jakieś propozycje?
-I to wiele...- popatrzył na mnie z błyskiem w oku, to będzie piękna zemsta...

Carmen POV.

Wyszłam na balkon. Poczułam przyjemną wiatr. Na dworze mogło być jakieś -10 stopni. Tej zimy nigdy nie zapomnę. Jeden dzień, inna przyszłość. Cztery słowa idealnie określające to co tu zaszło. To nie jest czas na poddanie się. On skończył się z momentem, kiedy weszłam do tego lasu. Mogłabym poprosić kogoś bardziej doświadczonego o pomoc, ale po co?! Będzie tylko kazał mi się wycofać puki jeszcze mogę, nawet nie wiedziałby, że już za późno. Ktoś zapukał do mojego pokoju. Odwróciłam się i zobaczyłam ojca.
-Czemu tak bardzo nie chcesz naszej pomocy?
-W końcu trzeba się usamodzielnić...
-Nie mogę uwierzyć, że moja mała księżniczka tak wyrosła.
-Masz racje... ten dzień mnie zmienił, ale nic nie wróci co odeszło. Życie to nie bajka, a tylko tam są happy endy.- ojciec spojrzał zdziwiony. Mam 18 lat, a mówię jakbym przeżyła tyle lat i wszystko wiem.
-Jak ty bardzo się zmieniłaś...
-Tym razem w naszej grze ja rozdaję karty- przeszłam na ten temat, a moje słowa go zatkały.
-O czym ty mówisz?
-Nasz piękny przeciwnik w grze na żywo wypada gorzej...
-Opowiedz mi całe spotkanie.- streściłam mu całą rozmowę, nie był zadowolony z jej końca.-Mogłaś zginąć...
-W każdej chwili mogę, jeden nie właściwy ruch i po mnie, ale już za późno na wycofanie się.
-Niestety... Zastanawiałaś się kiedyś co się stanie jak się pomylisz?
-Wtedy umrze i skrzywdzę bliskich, wiem o co ci chodzi. Chcesz, żebym była ostrożna, nie wychylała się i pozwoliła pomóc FBI.
-Jeszcze wczoraj nikt by nie powiedział, że jesteś wyjątkowo mądra...
-Weź mi tu nie słodź...
-Idziesz jutro do szkoły?
-A mogę nie?
-I tak już zawaliłaś rok, więc się zgodzę, ale pamiętaj żadnych imprez.- śmiech to jedyne co teraz było słychać.
__________

Siedzę teraz u Davida. Cisza między nami wyraża wszystko co trzeba: słowa i uczucia. W sumie wygląda to tak, że leżymy na łóżku gapiąc się w sufit. Od tamtych wydarzeń minął tydzień, wszyscy chcą wiedzieć co będzie teraz. Ja najbardziej chciałabym znów mieć normalne życie.
-To już tydzień...
-Tak, a ja cały czas żyje tamtym dniem. Nie potrafię zapomnieć jak on na mnie patrzył...- spojrzałam na Davida-W sumie nie chce wiedzieć co oni ci zrobili...
-Tak... To dobry wybór, jeszcze potem nie będziesz mogła spać po nocach...
-W cuda wierzysz, ja już nie mogę.
-Dziękuje.
-Za co?
-Za to, że przyszłaś po mnie.
-Zrobiłbyś to samo.
-Nie był bym tego taki pewien...- po tych słowach leżał na podłodze.- Ała...-udał obrażoną minę.
-Skoro ty masz focha, to już więcej po ciebie nie przyjdę i nie narażę własnego życia. Wiesz, że mogłam tam zginąć?!
-No tak życie bez ciebie było by nudne...
-No a jak mogło by być inaczej?!

Luke POV.

SMS przerywa mi jedzenie śniadania. Od numeru nieznanego. Dziwne...
Koledze się nudzi?! To może chciałbyś nam opowiedzieć coś o swoich przyjaciołach, ale pamiętaj ani słowa Carmi. Chce zrobić jej niespodziankę. S.E.
Nie skumałem ani słowa z tego SMS-a, ale ten podpis nie oznacza niczego miłego. Przesłałem go Carmen z dopiskiem, że przed chwilą dostałem go od numeru nieznanego. Ona więcej zrozumie z tego. Już po chwili dostałem odpowiedź:
Nie odpisuj, jeśli możesz to uważaj gdzie i z kim się spotykasz, zawsze może cie porwać i zgwałcić :P
Coś jej wesoło. Nie wzięła tego na serio. Musiałem to wysłać.
A tak na serio?
Na serio to tylko kolejny chwyt znalezienia na mnie haka. Jeśli chcesz mu pomóc to nie ma sprawy. Tylko wiedz, że teraz to ja mam nad nim przewagę i nie musisz nic robić. Najlepiej zero odpowiedzi. Miłego dnia pełnego mojego wroga numer jeden.
To mi pomogła. Zrobię tak jak napisała, czyli nic.

Carmen POV.

Wybrałam numer i zadzwoniłam do mojego największego przyjaciela na ziemi- czujecie ten sarkazm?!
-Halo? Kotek się znudził czekaniem?
-Nie Kotek pyta po co ten SMS do Luke'a?
-Oj... Tak mi przykro, że nie zostawił tego w tajemnicy. Ale musi być jeszcze jakiś powód. Tylko jaki?
-Jest jeden powód, ale nie wiem czy jesteś gotowy do następnej rundy...


***
Hejka! =^.^=
Akcja się szykuję...
Następna runda to brzmi tak profesjonalnie xd
Dziękuję za komentarze :D Jak zwykle są ubogie, jednak nie każdy może się wybić ze swoim opowiadaniem :P
Przepraszam za błędy, ale już mówiłam, że nie jestem najlepsza z tej dziedziny... ale mówi się trudno i żyję się dalej :P
Moje kochane ferie się kończą :( znów do szkoły =(
Do nexta Kochani :*

2 komentarze:

  1. Hahahha! Faktycznie nie jesteś mistrzem w tej dziedzinie, znalazłam pełno błędów :) Rozdział ciekawy, chociaż (jak dla mnie) mało się działo. Pisiaj szybko. TwKcSis

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi znowu podoba się coraz bardziej ten blog ! ^^
    Co do błędów - możesz czytać i poprawiać błędy przed dodaniem notki, lub zatrudnić "betę", który będzie to robił za Ciebie :*
    Taaaa szkoda, że ferie się kończą, ale patrz na te dobre strony...
    Codziennie będziemy się spotykały w drodze do szkoły ! ♥
    Ami ♥
    this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń