Carmen's POV.
Szturcham Vicky, ta jednak dalej śpi jak zabita. Oglądam pokój... to jest pokój do przesłuchań z tego co się orientuję. Nagle wszedł policjant, skądś go znam.-Czy ja pana znam?- patrze na niego pytająco, a on robi patrzy na mnie, jak nie do końca zdrową psychicznie.
-Dziecko, jestem znajomym przyjacielem twojego ojca.- odpowiada po dłuższej chwili.
-Czekaj wymyśle imię... a nie jednak nie. Mój ojciec mnie nie obchodzi i nie znam jego przyjaciół. Jak masz na imię?- popatrzyłam na niego z uśmiechem małej dziewczynki.
-Carl.
-Vicky! Obudź się!- kiedy ta w końcu otworzyła oczy uśmiechnełam się- Carl przyszedł.
-Miło mi. Victoria. Ma pan coś na ból głowy?- spytała z nadzieją w głosie.
-Ja też chce!- krzyknęłam, a Carl już się załamał, ale przyniósł nam tabletki. To był miłe z jego strony.
-Vicky wróciła ci może pamięć?- spytałam próbując sobie przypomnieć wczorajszą noc.
-Tak troszeczkę, a tobie?
-Mniej więcej...
-A to dobrze to opowiedz, co wczoraj robiłaś.- Carl patrzył na mnie wyczekująco, zaśmiałam się.
-Po co, skoro ty wiesz co robiłyśmy!- kiedy się uspokoił, spojrzałam na policjanta podejrzliwie.
-Wiem, ale chce wiedzieć czy ty wiesz.
-A ja nie powiem, najpierw chce usłyszeć jaka jest twoja wersja wydarzeń Carl.- facet coraz bardziej miał mnie dość, a ja pierwszy raz od dawna miałam okazje kogoś poirytować.
-Ludzie! Za co?! Jak cie ojciec wychował?
-Nie słucham się ojca. Możemy już iść?
-Idźcie i nie chce was więcej widzieć!- powiedział otwierając drzwi.
-To z tym chyba będzie problem- stwierdziła Victoria
-Zgadzam się!- powiedziałam i wyszłyśmy- Jaki dziwny ten typ. Co teraz robimy?
-Może chodźmy do mnie przedstawie cie Liv. A nie powiedziałam ci, mieszkam z przyjaciółmi i próbuje się dostać do szkoły, gdzie chodzi Liv. Od razu powiem, że się polubicie.- dziewczyna bardzo energicznie proponowała, żebym ją odwiedziła.
-A gdzie mieszkasz?- to trochę dziwne odwiedzać kogoś kogo się nie zna, ale skoro żyje po wczoraj to raczej Vick nie ma zamiaru mnie zabić.
-Niedaleko!- uśmiechnęła się i zaczęła skakać jak mała dziewczynka.- Ruchy młoda!- podbiegłam do niej. Kiedy doszłyśmy do domu dziewczyny, przywitała nas jakaś szatynka.
-Hej! O! Carmi nas odwiedziła! Jak miło, a ty masz mi opowiedzieć jak spędziłaś sylwestra.- mówiła do Victorii, a ja dalej się zastanawiałam, czy ją znam.
-My się znamy?- spytałam w końcu z ciekawości.
-Jasne, że tak! Chodzimy razem do szkoły!- powiedziała skacząc na kanapę w salonie.- Chłopaki chodźcie poznać Carmi!- po chwili na dole stało trzech chłopaków. Jeden brunet i dwóch blondynów.
-Hej laska!- przywitał mnie brunet
-Już widzę, że będzie ciekawie!- uśmiechnełam się do nich, chyba mój uśmiech wyglądał sztucznie.
-Olivio bądź tak miła i przedstaw ich Carmen.- powiedziała z wyniosłością Vicky.
-Carmen, o to jest podrywacz roku- Luke Hall, obok niego stoi jakże uroczy mój chłopak Martin, a obok niego Eric, który zachwyci cię dowcipem o każdej porze dnia. Chyba, że akurat ma zły humor to wtedy, tylko cię zirytuje.- powiedziała Liv głosem prowadzącego jakiegoś teleturnieju.
-Miło mi! Jestem Carmem, dla przyjaciół Carmi.- powiedziałam i usiadłam na wolnym fotelu.
-Siadaj i gadaj co robiłaś z Vicky całą noc.- powiedziała zachęcająco Olivia z błyskiem w oczach.
-No z tego co ja pamiętam to dużo się działo...- zerknęłam na brunetkę.
-Ja nic nie pamiętam, choć nie! Pamiętam jak weszłaś do klubu i usiadłaś koło mnie. To tyle, resztę ty opowiadasz, ale ze szczegółami. Wolę wiedzieć co się działo jak byłam nieprzytomna umysłem, żeby nie nazwać tego inaczej.- zaczęliśmy się śmiać, teraz kolej na mnie na pokazanie czy coś z wczoraj pamiętam.
-No więc tak... weszłam do klubu, poznałam Vicky, która już ledwo funkcjonowała normalnie. Była tak znudzona, że szukała kogoś do zabawy i padło na mnie. Po jakiejś godzinie w klubie poszłyśmy i zrobiłyśmy....- zrobiłam dramatyczną pauzę, a oni czekali, aż skończę.- Zrobiłyśmy grafity na murku wokół domu mojej sąsiadki, za co ona wezwała policje. Teraz zaczęła się ucieczka przed glinami. Yyyy...- patrzyli na mnie wyczekująco ja starałam sobie przypomnieć, co było dalej.- Podbiegłyśmy do lasu, gdzie znalazłyśmy jakiś dom, który też został pięknie ozdobiony naszym pięknym obrazem! Dalej film mi się urwał...- usłyszałam jęki niezadowolenia.
-E tam! To lepsze niż nic!- uśmiechnęła się do mnie Vicky- Chciałabym zobaczyć tamten dom... taki dom w środku lasu to może być fajne miejsce!-zaczęła się dyskusja na ten temat, ale mi została przerwana, bo ktoś do mnie zadzwonił.
-Halo?- spytałam, po wyjściu z pokoju i odebraniu telefonu.
-Gdzie ty jesteś?! Miałaś siedzieć w domu!- matka tak wrzeszczała do telefonu, że musiałam odsunąć go od ucha.
-Jestem u koleżanki. Pa!- nie czekając na odpowiedz, rozłączyłam się. Nienawidzę ich. Nagle są opiekuńczy...
-Kto to był?- spytała Liv, kiedy wróciłam do salonu.
-Matka... nagle zobaczyła, że mnie nie ma w domu i zaczęła się martwić... Tak na serio to chciała wiedzieć czy żyje, czy musi mi przygotowywać pogrzeb. Jak ją znam bardziej ucieszyła by się z tej drugiej opcji- uśmiechnełam się do Olivii.
-Dlatego ja się wyprowadziłam z domu!- stwierdziła szatynka, po czym razem z Victorią dostały głupawki.
-Liv to ja do tego namówiłam twoich rodziców!
-Oj tam! Oj tam!
-O nie!- krzyknęła Vicky i spojrzała na mnie, a ja już się domyśliłam o co jej chodzi.
-Zabiłaś jednorożca!- krzyknęłyśmy razem, przez co wszyscy zaczęli się śmiać
-Dobra, ja się zbieram- nagle Luke wstał z kanapy,
-A ty gdzie?- spytał Eric
-Pewnie... na randkę!- Vick wydusiła między napadami śmiechu.
-Śmiej się, ty nawet nie wychodzisz nigdzie z domu! Chyba, że są specjalne okazje takie jak sylwester- Luke uśmiechnął się zgryźliwie do Vicky
-Lepiej już idź, bo się spóźnisz, a dziewczyny nie lubią czekać- czekałam na jego reakcje, ale tylko olał moje słowa i wyszedł.
-To co robimy?- spytała Liv.
-Zagrajmy w butelkę!- Vicky miała ciekawe pomysły, ale ten był bardzo zwyczajny jak na nią.
-Nie tylko nie butelka!- Eric nie był szczęśliwy tym pomysłem
-Czemu nie?- Liv też chciała w to zagrać
-Ile można w to grać?! Zawsze jak ktoś przychodzi to chcecie w to grać. To już nudne.
-Tylko twoim zdaniem.- Olivia trzymała przy swoim- Gramy! Poczekajcie pójdę po butelkę.- po chwili wróciła z kuchni z butelką, chipsami i colą.
-Kto zaczyna?- spytał Martin
-Carmi, bo jest gościem.- Vick chciała być miłą, ale po mojej minie zobaczyła, że wcale się z tego nie cieszę.- Ona chyba jednak nie chce, to może Eric dla odmiany zacznie.- blondyn zakręcił i wypadło na Vick.
-Wyzwanie- Vicky patrzyła wyczekująco na chłopaka.
-Wyjdź na ulice i krzyknij, że kochasz One Direction.- ah! Ten szatański uśmiech Erica mówił wszystko.
-Nie zrobię tego!- oburzyła się, wstając z podłogi.
-Sama wymyśliłaś butelkę!- Eric patrzył na nią wyczekująco.
-Idę, ale wiedz, że już nie żyjesz!- wyszła i słyszeliśmy jak wrzeszczy na całe gardło swoje wyzwanie. Kiedy zakręciła butelką wypadło na Liv.- Idź do pokoju Erica i siedź tam przez 10 minut z zamkniętymi drzwiami i oknami. Masz się nie ruszać i nic nie mówić. Eric cie przypilnuje.- Vick mała już wymyślone wyzwania dla wszystkich. Poszli, a my gadaliśmy o niczym. Po 10 minutach wrócili, a Liv była bardzo blada.
-Nigdy więcej!- usiadła i odetchnęła z ulgą. Kiedy zakręciła butelką padło na mnie.
-Wyzwanie- uśmiechnęłam się, bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
-Masz nam coś zagrać i zaśpiewać.- lekko niezadowolona przystałam na zadanie.
-Serio?! A macie pianino?- patrzyłam na nich wyczekująco.
-Niedaleko!- uśmiechnęła się i zaczęła skakać jak mała dziewczynka.- Ruchy młoda!- podbiegłam do niej. Kiedy doszłyśmy do domu dziewczyny, przywitała nas jakaś szatynka.
-Hej! O! Carmi nas odwiedziła! Jak miło, a ty masz mi opowiedzieć jak spędziłaś sylwestra.- mówiła do Victorii, a ja dalej się zastanawiałam, czy ją znam.
-My się znamy?- spytałam w końcu z ciekawości.
-Jasne, że tak! Chodzimy razem do szkoły!- powiedziała skacząc na kanapę w salonie.- Chłopaki chodźcie poznać Carmi!- po chwili na dole stało trzech chłopaków. Jeden brunet i dwóch blondynów.
-Hej laska!- przywitał mnie brunet
-Już widzę, że będzie ciekawie!- uśmiechnełam się do nich, chyba mój uśmiech wyglądał sztucznie.
-Olivio bądź tak miła i przedstaw ich Carmen.- powiedziała z wyniosłością Vicky.
-Carmen, o to jest podrywacz roku- Luke Hall, obok niego stoi jakże uroczy mój chłopak Martin, a obok niego Eric, który zachwyci cię dowcipem o każdej porze dnia. Chyba, że akurat ma zły humor to wtedy, tylko cię zirytuje.- powiedziała Liv głosem prowadzącego jakiegoś teleturnieju.
-Miło mi! Jestem Carmem, dla przyjaciół Carmi.- powiedziałam i usiadłam na wolnym fotelu.
-Siadaj i gadaj co robiłaś z Vicky całą noc.- powiedziała zachęcająco Olivia z błyskiem w oczach.
-No z tego co ja pamiętam to dużo się działo...- zerknęłam na brunetkę.
-Ja nic nie pamiętam, choć nie! Pamiętam jak weszłaś do klubu i usiadłaś koło mnie. To tyle, resztę ty opowiadasz, ale ze szczegółami. Wolę wiedzieć co się działo jak byłam nieprzytomna umysłem, żeby nie nazwać tego inaczej.- zaczęliśmy się śmiać, teraz kolej na mnie na pokazanie czy coś z wczoraj pamiętam.
-No więc tak... weszłam do klubu, poznałam Vicky, która już ledwo funkcjonowała normalnie. Była tak znudzona, że szukała kogoś do zabawy i padło na mnie. Po jakiejś godzinie w klubie poszłyśmy i zrobiłyśmy....- zrobiłam dramatyczną pauzę, a oni czekali, aż skończę.- Zrobiłyśmy grafity na murku wokół domu mojej sąsiadki, za co ona wezwała policje. Teraz zaczęła się ucieczka przed glinami. Yyyy...- patrzyli na mnie wyczekująco ja starałam sobie przypomnieć, co było dalej.- Podbiegłyśmy do lasu, gdzie znalazłyśmy jakiś dom, który też został pięknie ozdobiony naszym pięknym obrazem! Dalej film mi się urwał...- usłyszałam jęki niezadowolenia.
-E tam! To lepsze niż nic!- uśmiechnęła się do mnie Vicky- Chciałabym zobaczyć tamten dom... taki dom w środku lasu to może być fajne miejsce!-zaczęła się dyskusja na ten temat, ale mi została przerwana, bo ktoś do mnie zadzwonił.
-Halo?- spytałam, po wyjściu z pokoju i odebraniu telefonu.
-Gdzie ty jesteś?! Miałaś siedzieć w domu!- matka tak wrzeszczała do telefonu, że musiałam odsunąć go od ucha.
-Jestem u koleżanki. Pa!- nie czekając na odpowiedz, rozłączyłam się. Nienawidzę ich. Nagle są opiekuńczy...
-Kto to był?- spytała Liv, kiedy wróciłam do salonu.
-Matka... nagle zobaczyła, że mnie nie ma w domu i zaczęła się martwić... Tak na serio to chciała wiedzieć czy żyje, czy musi mi przygotowywać pogrzeb. Jak ją znam bardziej ucieszyła by się z tej drugiej opcji- uśmiechnełam się do Olivii.
-Dlatego ja się wyprowadziłam z domu!- stwierdziła szatynka, po czym razem z Victorią dostały głupawki.
-Liv to ja do tego namówiłam twoich rodziców!
-Oj tam! Oj tam!
-O nie!- krzyknęła Vicky i spojrzała na mnie, a ja już się domyśliłam o co jej chodzi.
-Zabiłaś jednorożca!- krzyknęłyśmy razem, przez co wszyscy zaczęli się śmiać
-Dobra, ja się zbieram- nagle Luke wstał z kanapy,
-A ty gdzie?- spytał Eric
-Pewnie... na randkę!- Vick wydusiła między napadami śmiechu.
-Śmiej się, ty nawet nie wychodzisz nigdzie z domu! Chyba, że są specjalne okazje takie jak sylwester- Luke uśmiechnął się zgryźliwie do Vicky
-Lepiej już idź, bo się spóźnisz, a dziewczyny nie lubią czekać- czekałam na jego reakcje, ale tylko olał moje słowa i wyszedł.
-To co robimy?- spytała Liv.
-Zagrajmy w butelkę!- Vicky miała ciekawe pomysły, ale ten był bardzo zwyczajny jak na nią.
-Nie tylko nie butelka!- Eric nie był szczęśliwy tym pomysłem
-Czemu nie?- Liv też chciała w to zagrać
-Ile można w to grać?! Zawsze jak ktoś przychodzi to chcecie w to grać. To już nudne.
-Tylko twoim zdaniem.- Olivia trzymała przy swoim- Gramy! Poczekajcie pójdę po butelkę.- po chwili wróciła z kuchni z butelką, chipsami i colą.
-Kto zaczyna?- spytał Martin
-Carmi, bo jest gościem.- Vick chciała być miłą, ale po mojej minie zobaczyła, że wcale się z tego nie cieszę.- Ona chyba jednak nie chce, to może Eric dla odmiany zacznie.- blondyn zakręcił i wypadło na Vick.
-Wyzwanie- Vicky patrzyła wyczekująco na chłopaka.
-Wyjdź na ulice i krzyknij, że kochasz One Direction.- ah! Ten szatański uśmiech Erica mówił wszystko.
-Nie zrobię tego!- oburzyła się, wstając z podłogi.
-Sama wymyśliłaś butelkę!- Eric patrzył na nią wyczekująco.
-Idę, ale wiedz, że już nie żyjesz!- wyszła i słyszeliśmy jak wrzeszczy na całe gardło swoje wyzwanie. Kiedy zakręciła butelką wypadło na Liv.- Idź do pokoju Erica i siedź tam przez 10 minut z zamkniętymi drzwiami i oknami. Masz się nie ruszać i nic nie mówić. Eric cie przypilnuje.- Vick mała już wymyślone wyzwania dla wszystkich. Poszli, a my gadaliśmy o niczym. Po 10 minutach wrócili, a Liv była bardzo blada.
-Nigdy więcej!- usiadła i odetchnęła z ulgą. Kiedy zakręciła butelką padło na mnie.
-Wyzwanie- uśmiechnęłam się, bo nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
-Masz nam coś zagrać i zaśpiewać.- lekko niezadowolona przystałam na zadanie.
-Serio?! A macie pianino?- patrzyłam na nich wyczekująco.
-Tak, chodź. -Liv pociągnęła mnie za sobą. Weszłyśmy do jakiegoś pokoju, było tam mnóstwo instrumentów. Usiadłam przy czarnym fortepianie i zastanawiałam się co zagrać. Zdecydowałam się na When you're gone. Wróciły do mnie wspomnienia związane z Ashley, która uwielbiała tą piosenkę. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Przerwałam grać, by je otrzeć.
-Pięknie- Liv uśmiechnęła się do mnie.
-Ślicznie śpiewasz- Eric patrzył na mnie życzliwie, ale w głębi duszy wiedziałam, że chcą wiedzieć skąd te łzy.
-Czyli ja teraz kręce?- patrzyłam, a oni jakby się wybudzili z zamyślenia.
-Tak.- powiedział Martin i wziął za rękę. Z powrotem znaleźliśmy się w salonie. Zakręciłam i wypadło na Erica.
-Wyzwanie- kompletnie nie wiedziałam co mu zadać. Przyszedł mi na myśl pewien pomysł:
-Masz tańczyć przez 3 minuty bez przerwy.- widziałam, że to nie jest typ tancerza, dlatego to zrobiłam. On tylko na mnie popatrzył, a Vicky już wyciągała telefon.
-Ej! Bez nagrywania!- ah, ta mina była bezcenna. Zaczął się wydurniać, a my nie potrafiliśmy się nie śmiać. Po 2 minutach już nie miał pomysłów i przestał, ale my dalej się śmialiśmy. Zakręcił i padło na Martina.
-Wyzwanie.-znowu...
-Na ziemie i sto pompek!- Eric zaczął się śmiać z miny Martina. Po kilku minutach skończył. Tym razem padło na mnie (znowu).
-Będę oryginalna, pytanie.- Martin myślał chwile.
-Powiedz swoje najgorsze wspomnienie.- nie mógł trafić lepiej. Tym pytaniem dobił mnie totalnie, bo przed oczami stanął mi obraz taty, kiedy wypowiadał słowa, że Ashley nie żyje. Razem z tym popłynęły zły, a Olivia podeszła do mnie.
-Tak mi przykro... Carmi nie możesz cały czas o tym myśleć.- chyba tylko ona wiedziała, że moje najlepsza przyjaciółka nie żyje.
-Przepraszam muszę już iść- nie czekając na nic, wyszłam i ruszyłam w stronę domu. Dalej nie mogłam powstrzymać łez. Nie wiedziałam już gdzie idę, wtedy wpadłam na Luka.
-Uważaj jak chodzisz!- dopiero po chwili zobaczył moją twarz.
-Oj! Nie wyżywaj się na mnie jak ci randka nie wypaliła! -już miałam iść, ale on mnie złapał za nadgarstek.
-Czemu płaczesz? To przez nich?-spytał kiwając głową w kierunku, z którego przyszłam.
-Nie twoja sprawa, a teraz mnie zostaw!- wyrwałam nadgarstek i poszłam.
Luke POV.
Wracałem do domu, kiedy wpadła na mnie dziewczyna. Po chwili zobaczyłem, że to Carmen. Płakała, ale nie chciała mi powiedzieć o co chodzi. Kiedy wchodziłem do domu, wszyscy siedzieli w ciszy pogrążeni w swoich myślach.
-Co to jakiś pogrzeb?- dopiero wtedy zwrócili na mnie uwagę.
-Nie, ale nie wiemy czemu tak nagle Carmen uciekła.- Vick się przejeła
-Przed chwilą ją widziałem, szła i płakała.- patrzyłem na nich wyczekująco
-Martin ty spytałeś o jej najgorsze wspomnienie... miesiąc temu jej najlepsza przyjaciółka Ashley...- Olivia urwała w połowie- została zamordowana przez seryjnego zabójce, którego ściga jej ojciec. Ona zaczęła zawalać szkołę, nikt nie może się do mniej dostać. Wygląda na zagubioną i samotną w szkole. Kiedy ją dzisiaj zobaczyłam myślałam, że już jest ok, ale po tym pytaniu okazało się, że nie. -kiedy skończyła wszyscy zaczęli myśleć o tym co musiała przejść Carmi. Poszedłem do kuchni w lodówce jak zwykle pusto, więc wróciłem do pokoju. Tam zacząłem myśleć o tym dziwnym dniu, cały czas do głowy dobijał mi się obraz płaczącej Carmi. Nie wiem czemu nie mogę go zostawić w spokoju. Myślałem, że mam koszmarne życie, ale jednak się myliłem Carmi pomimo swojej maski jest inna: wrażliwa i delikatna...
Carmen POV.
Weszłam do pustego domu, czyżby matka dostała prace, z której ją jutro wyrzucą. W kuchni na blacie leżała kartka: Pojechaliśmy z ojcem do babci, wrócimy pojutrze. Bądź grzeczna. Kiedy skończyłam to czytać podarłam kartkę. Otworzyłam szafkę zobaczyłam, że stoi tam wódka. Wzięłam ją do swojego pokoju. Nie wiem czemu to mnie musi zawsze spotykać. Myślę, że jest ok, a tu się okazuje, że to głupie wspomnienie powraca... Nie mogę go zapomnieć, dlatego jak zwykle wracam do alkoholu. To jedyna rzecz, która choć na chwile pozwala mi o tym zapomnieć.
Już po chwili znowu nie wiedziałam co się ze mną dzieje...
***
Hej!
O to rozdział 1, wiem trochę nudny... Chciałabym go zadedykować Ami i Ani (ah, ten obóz ^^).
Dziękuję, że czytacie.
Edzia♥
Całkiem dobrze. Co prawda jest kilka małych błędów i powtórzeń, ale ogólnie akcja zapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że za główną bohaterkę obrałaś sobie Avril Lavigne, bo jakoś za nią nie przepadam.
Za to Sam Tsui - genialny głos <3.
Dobry wybór imion i nazwisk. Tak jakoś idealnie pasują do postaci z gifów xD.
To się towarzystwo rozszalało - mam na myśli graffiti. Ale jeśli sąsiadka to jędza, to nie ma co żałować jej ogrodzenia :P.
Życzę weny i pozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/
Łiiii !
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. :*
Carl = Karol Przypadek ? Nie sądzę.
< Dzisiaj dzwoniłam do pana Karola, nie zgadniesz ! Pokócił się z żoną ! Biedny. hahhahahahhahahahahahhahaha xd powiedział że ma mnie dość hihihihiihhi XD>
Nieźle wymyśliłaś z tymi graffiti :3
Podoba mi się jak kreujesz postacie !
Ami ♥
Zapowiada się ciekawie... pisz dalej. TwKcSis
OdpowiedzUsuń"-Na ziemie i sto pompek!"
OdpowiedzUsuńZaleciało mi zadaniem dla Łysego, gdy pierwszy raz grali w butelkę w LTK ;)
Ach te wspomnienia...
Alkohol dobry na wszystko, tak?
Oj dziecko, co z cb wyrośnie? xd