środa, 30 lipca 2014

Chapter 20 part 1

Carmen POV.
-Luke...- chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie.- Nie obwiniaj się to nie twoja wina...- przerwał mi:
-Łatwo ci mówić...- tym razem ja mu nie dałam dokończyć.
-Gdyby on chciał ją porwać to zrobiłby to bez względu czy byłaby tutaj czy gdziekolwiek indziej. Jedyną osobą odpowiedzialną jestem ja, bo to ja wkopałam ją w to gówno i nic tego nie zmieni. Popełniamy błedy, ale trzeba wykorzystać szansę, by je naprawić.- sama nie wiem czy chciałam pocieszyć chłopaka czy siebie.
-Czyli mam siedzieć tutaj i czekać, aż ją znajdziecie lub na wiadomość, że nie udało wam się tego zrobić?- prychnął. Na kilometr było widać, że jest zły i zdenerwowany.
-To co mam sądzić, że użalanie się nad sobą to najlepsze co można teraz zrobić? Weź się w garść i bądź optymistą. Jak potrzebujesz towarzystwa lub kogoś komu musisz się wyżalić to dzwoń po Diane. Ja idę znaleźć ją.- wstałam z kanapy i wyszłam z pokoju.
Wiem, że nie powinnam być taka ostra, ale teraz nie ma czasu na użalanie się i trzeba być twardym. Tylko to mi pomoże. Teraz ty też musisz postać na intuicje i zachywać się spontanicznie. W głowie miałam słowa Victorii. Wyszłam z domu mojej przyjaciółki i wsiadłam do samochodu. Po kilku minutach byłam pod budynkiem FBI. Pomimo późnej pory było tu pełno osób. Weszłam do windy i wjechałam na wyższe piętro. Mój ojciec i Gregory stali nad biurkiem i dyskutowali o czymś.
-Porwał Olivie- na ich twarzach pojawił się szok. Nie wiem czy z tego powodu, że tu jestem czy z powodu tego powiedziałam. Możliwe, że z obu.
-Kiedy?- spytał Greg. Przyjrzałam mu się przez chwile. Widać, że jest zmęczony i potrzebuje odpoczynku. Nikt jednak teraz nie odpuści.
-Dzisiaj, koło południa, ale jakieś pół godziny temu do mnie zadzwonił i mi to powiedział.- na ich twarzach malowało się zmartwienie. Wiedzieli o załamaniu nerwowym brunetki. Wyjełam z kieszeni kartkę i skreśliłam imię Luke'a. On nie był zdolny do zrobienia krzywdy Liv, a to, że ON zadzwonił do mnie, gdy byłam u Luke'a to też go wyklucza. Chyba, że ma kolejnego pomocnika. Dwa imiona, dwie osoby. Kto to jest?
-Carmen?- podniosłam wzrok na ojca.- Wiesz kto to jest?
-Tylko się domyślam, ale to jest skomplikowane, bo wszystko wyklucza te dwie osoby, a jednak to któryś z nich...
-Nazwiska.- powiedział twardo współpracownik ojca.
-Martin Moore i David Collins. Mam tylko prośbę. Żadnego aresztowania tej dwójki. ON wie, że mam tylko dwie osoby i domyśla się, że zaczniemy o nim szperać, ale to nic nie da.- wziełam głęboki oddech.- Na początku nie byłam pewna jak David mógłyby być S.E. skoro on go porwał, ale to była tylko zasłona. Zawsze najciemniej pod latarnią. Na spotkania przychodził Eric, dlatego wszystkie opisy zgadzają się do jego wyglądu. Martina nie znam za dobrze i nie mam za bardzo z nim kontaktu, ale musiał grać jakąś role w tym wszystkim. Victoria chciała z nim rozmawiać, ale nie chciał mi powiedzieć o czym. Dał mi tylko list od niej.- wyciągnęłam go z kieszeni i podałam dwójce mężczyzn przede mną.- Udaje, że nic nie wie, ale nie jest całkiem zielony. Nie mówił wszystkiego. Udawał pewnego siebie, ale był zdenerwowany.
-Nie wiem co o tym sądzić.- powiedział Gregory.- A co z tym Luke'iem?- mam nadzieje, że mam racje, bo jeśli on jest S.E. to mam kłopoty.
-Był ze mną kiedy S.E. zadzwonił. Kiedy przyszłam był zdenerwowany przez zniknięcie Olivii, a jeszcze gorzej zniósł wiadomość o jej porwaniu. Moim zdaniem nie jest w stanie zabić kogokolwiek, ale może być też świetnym aktorem.- nie wiedzieli co powiedzieć.
-Co teraz?- spytał ojciec, ale nikt nie wiedział co mu odpowiedzieć.
-A co z Erickiem?- spytałam sama nie wiedząc co chce dokładnie zrobić.
-Jest u siebie.- ojciec mówiąc to miał na myśli jego cele.
-Idę tam. Sama, żadnych innych agentów, zero kamer i podsłuchów. Jasne?- spytałam, jednak nie czekałam na ich odpowiedź wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i biegłam korytarzami do miejsca, gdzie była jedna z ostatnich osób, które coś wiedzą.
-Carmen?- zdziwił się blondyn.
-Eric jesteś ostatnią osobą, która coś wie. Kim ON jest? Mam około dwóch dni, żeby uratować nie tylko siebie, ale także Olivie.- miał zmieszany wyraz twarzy.
-A co wiesz?- streściłam mu wszystko. Nie wiem czy dobrze robię. Nie wiem czy ufam odpowiednim osobą, ale muszę ryzykować.- Nie kto to jest, ale zgadzam się z tobą co do Luke'a. Nie jest on w stanie zabić tyle ofiar. Nie mam pojęcia czy to Martin czy David. Ostatnio Martin się zmienił, ale czemu? Kto to wie... a co do Davida to go nie znam i to ty musisz stwierdzić.
-Ygh.- rzuciłam zirytowana.- Czemu wszyscy mówią mi, że to ja muszę to wymyślić? A co jak mi się nie uda?
-Carmen!- spojrzałam na Ericka i nie odwracałam wzroku. Nie miałam na nic siły, ale coś kazało mi walczyć i się nie poddawać.- Walcz! Znajdź odpowiedź, odpowiednią osobę i zrób to co uznasz za słuszne. Albo oddaj go FBI, albo zabij na miejscu z zimną krwią.- po tych słowach wiedziałam, że to koniec rozmowy.
Wróciłam do pokoju, gdzie zawzięcie o czymś dyskutowała dwójka agentów. Spojrzałam na tablice, gdzie było prawie wszystko rozpisane. Całe 10 lat śledztwa i może się skończyć za dwa dni. Ktoś doczepił tam zdjęcia Davida i Martina z dopiskiem podejrzani. Usiadłam na krześle i sprawdziłam godzinę. Północ.
-Carmen, idź do domu i się prześpij- podniosłam wzrok na mojego ojca. Zrezygnowana wyszłam z biura FBI i wsiadłam do samochodu. Jechałam do domu, tylko po co i tak nie zasnę. Po kilku minutach dojechałam na miejsce. W domu była matka, ale zajęta sobą. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko z głośnym jękiem rozpaczy. Z wysiłkiem wstałam i weszłam pod prysznic. Niezbyt do mnie docierało co robiłam. Moje myśli krążyły wokół S.E. i tym kto to jest. Kiedy wyszłam z łazienki ubrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza...


***
Możecie mnie zabić!
Wiem ostatnio nawalam, ale im bliżej końca tym trudniej mi pisać. To jest dopiero pierwsza część rozdziału 20 i chciałam ją dodać byście nie czekali jeszcze dłużej, bo wyjeżdżam i nie będę miała internetu. Drugą część napiszę po powrocie, postaram się by była dłuższa i ciekawsza niż ta.
Dziekuję za komentarze. Przepraszam za błędy i do zobaczenia.
Udanego sierpnia :*
Edzia.

2 komentarze:

  1. Hah! Tak naprawdę Eric jej nic nie powiedział. Znalazłam parę błędów, ale obiecałam, że nie będę Ci ich czytać, więc znajdź je sama :)
    Tak poza tym jest świetnie ^^ Czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń