Menu

sobota, 1 lutego 2014

Chapter 4

Luke POV.

Siedziałem na łożku brzdąkając coś na gitarze. Ułyszałem wrzak Olivii i Martina. Co im sie znowu dzieje? Ostatnio coraz więcej sie kłócą. Zszedłem na dół po sok, kiedy zostawiony telefon Vick w kuchni zadzwonił. To Carmen.
-Halo?
-Luke nie ładnie odbierać kogoś telefonu!- na te słowa odpowiedział jej mój śmiech.
-Czego ty sie po mnie spodziewała?!
-Muszę pogagać z Vicky.
-Vick twój telefon!- krzyknęłem na cały dom, odsuwając telefon od ust. Po chwili brunetka zjawiła się w kuchni.
-Już idę!- zabrała mi telefon i przyłożyła do ucha. - Halo?- przez dłuższą chwile nic nie mówiła- Jasne, to na kiedy?... Okay! Pa!
-Po co dzwoniła?- spytałem ciekawy, ale mina Vicky pokazywała, że nie powinienem tego robić.
-Nie twoja sprawa, a na przyszłość nie odbieraj mojego telefonu, bo twoja twarz nie będzie taka piękna jak jest teraz.
-Wyluzuj- poszła, a ja znowu zacząłem się nudzić.

 Carmen POV.

-Czekam...- patrzyłam na nie, właśnie przełożyłam zaproszenie Vick do siebie przez te dwie.Teraz kiedy czekam nie zaczęły tej "przejmującej" historii.
-Jak byłam w twoim wieku to zostałam ofiarą gwałtu i zaszłam w ciąże. Twoja babcia nie zaakceptowała tego dziecka i kazała mi ją oddać do adopcji. Jednak przed tym nadałam jej imię, które zawsze chciałam dać swojej pierwszej córce- Diana. W zeszłe wakacje przyszła do nas jak ty byłaś z Ashley i Davidem nad morzem...
-Wyczuwam trójkącik -wtrąciła "moja" siostra, zgromiłam ją wzrokiem.
-To, że ty jesteś dziwką to nie znaczy, że ja też!- syknęłam w jej strone, na co matka rzuciła mi wściekłe spojrzenie, które zignorowałam.
-Jejku! Wyluzuj to przecież tylko żarty...- powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Nie każdego trzymają się żarty, kiedy najlepsza i jedyna przyjaciółka zginęła przej jakiegoś pieprzonego morderce! A ty jesteś tylko kolejną osobą, która nic dla mnie nie znaczy i nie będzie znaczyć, więc lepiej daj mi spokój! Ze mną nie można sobie pogrywać.- weszłam po schodach na górę i już miałam wychodzić, ale coś mi się przypomniało.- Wiesz, jak byłam mała to chciałam mieć starszą siostrę. Marzenie dziecka. Teraz ją mam i wolałabym, żeby nigdy nie pojawiła się w moim życiu!- wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami, chwili usłyszały też trzask drzwi od mojego pokoju. Nie rozumiem po co ona wracała... tylko miesza w naszym życiu. Jakby mało było problemów w naszym domu to ona jeszcze ich dokłada. Nie dość, że obraża Ashley, a na dodatek ma czelność zachowywać się jakbyśmy były siostrami od dawna. Po długim i ciężkim rozmyślaniu i łzach zasnęłam.

__________

Obudziłam się z łzy znowu spłynęły po moim policzku. Przez całą wczorajszą noc myślałam o Ashley... myślałam, że uda mi się zapomnieć o tym, ale tego jest już za dużo. Najpierw jej śmierć, potem ten SMS i telefon i jeszcze to "moja" siostra.... nie wiem co zdarzy się dzisiaj. Co noc dręczą mnie koszmary, zawsze te same, powtarzające się jak mantra. Gdybym mogła nie poszłabym dzisiaj do szkoły, ale trzeba w końcu być przez chociaż tydzień w szkole. 

__________

Weszłam do budynku i nawet nie udawałam, ze płakałam, bo łzy dalej było widać, a raczej zapuchnięte i czerwone oczy. Kiedy szłam do szafki byłam obiektem zainteresowania wszystkich dookoła. David podszedł do mnie wyrywając mnie z zamyślenia i nic nie pytając przytulił mnie. Chyba tylko on wie, jak mnie pocieszyć. Dalej męczyły mnie wyrzuty sumienie, ze go tak potraktowałam. On jednak nie chciał drążyć tego tematu, może i tak było lepiej.
-Chodź!- zaczął mnie ciągnąc w stronę schodów. Już wiedziałam, gdzie chce pójść. 
Weszliśmy na dach, gdzie była wieżyczka, w której zawsze się chowaliśmy, żeby pogadać. Tylko, że wcześniej robiliśmy to w trójkę. Łzy znowu pojawiły się w moich oczach, ale odgoniłam je. Zrobiłam się zbyt słaba, zbyt wrażliwa. Nienawidziłam tego, że wszystko mnie dotykało i rozdzierało moją duszę na mniejsze kawałki.
Usiedliśmy na starej zniszczonej kanapie. Kiedy się uspokoiłam usłyszeliśmy dzwonek, ale nikt nawet nie marzył, by iść na lekcje, a on tylko zerknął na mnie pytająco:
-Powiesz czy muszę użyć siły?
-Powie..m- głos mi się załamał, ale wzięłam głeboki oddech. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy, ale zaczęłam mówić.- W poniedziałek dostałam tego SMS-a- podałam mi telefon, żeby mógł zobaczyć treść wiadomości.- Przed wczoraj do mnie zadzwonił, jego głos był zniekształcony komputerowo i powiedział, że ostrzeżenia się skończyły. Za to wczoraj okazało się, że moja matka jak miała 18 lat to została zgwałcona i zaszła w ciąże. Miałam te nieprzyjemność spotkać moją siostrę wczoraj i powiedziałam jej kilka, jak na mnie, miłych rzeczy...-zaczął się śmiać, znając mnie dobrze, wiedząc, że raczej nie mówie miłych rzeczy.- Weź, ja tu ci opowiadam moje straszne życie, a ty się śmiejesz. Jesteś chory psychicznie!
-Po pierwsze nie jestem chory psychicznie, tylko ułomny, jak to kiedyś ujełaś.- na te słowa usłyszał mój śmiech- A po drugie nie masz strasznego życia. Mam dom, rodzinę, genialnie grasz i śpiewasz, jesteś ładna....
-Ty, bo pomyśle, że się zakochałeś!- krzynęłam głośno, z uśmiechem na ustach.
-Ja w tobie?! Mam lepszy gust!- oburzył się.
-Tak najbrzydsze dziewczyny świata, przypomnij sobie zeszły rok...
-To ona się do mnie przyczepiła!
-Co teraz robimy?- spytałam, kiedy mój atak śmiechu z jego min ustał.
-Może pójdziemy do kina?
-Ok! Chodź znam dobre wyjście ze szkoły!

__________

Po kinie poszliśmy do mnie, gdzie jak się okazało był zjazd rodzinny. Była tam Diana, dziadkowie, rodzice i kilka cioć i wujków, który słabo znam. Kiedy nas zobaczyli wrzawa ucichła.
-Widzę, że spotkanie rodzinne beze mnie!-uśmiechnełam się pod nosem.
-A ty nie w szkole?
-Nie, na wagarach! Coś ci nie pasuje?-popatrzyłam na ojca.
-Nie spodziewałem się, że nawet Davida wyciągniesz.- ojciec udawał poprawnego rodzica, który kara swoje dziecko za złe zachowanie, ale nie tym razem.
-A więc tak ma na imię ten przystojniak.- Diana uśmiechnęła się do niego, co chłopak odwzajemnił.
-David przedstawiam ci "moją siostrę" Dianę- zrobiłam cudzysłów w powietrzu, żeby każdy go zauważył.- Nie sądziłam, że babcia cie jednak zaakceptowała... to takie smutne. No, ale zawsze marzyła o lepszej wnuczce niż ja. Przecież ze mną to same kłopoty.- uwielbiam wkurzać ludzi, a szczególnie tych z mojej rodziny.- A właśnie mamo udało ci się w końcu znaleźć prace?- widziałam jak się czerwieni ze złości.
-Wyjdź!- wow, ale się wysiliła. Stać ją nawięcej.
-Skoro nie chcecie, bym poznała bliżej naszą rodzinę...- udałam, że się tym przejmuję, robiąc do tego odpowiednią minę.- To pójdę, chodź David.- skierowałam się do kuchni, bo tam słychać wszystko co mówią w salonie. Wzięłam z lodówki sok i usiadłam przy blacie.- To właśnie była ta osoba, której powiedziałam tyle miłych rzeczy.
-Nie sądziłem, że kiedyś u ciebie będzie tak dużo ludzi na raz, jeśli nie robisz imprezy.- uśmiechnął się do mnie. Jak ostatnio urządziłam imprezę w tym domu nie wyszła najlepiej. Musiałam potem sprzątać przez kilka dni. No i oczywiście dostałam "szlaban". 
-W sumie ja nie wiedziałam, że moi dziadkowie jeszcze żyją, ale to szczegół.
-Czy ty wogóle wiesz coś o swojej rodzinie?
-Tak, że oni nie wiedzą nic o mnie.
-To, żeś Amerykę odkryła.

 Diana POV.

Carmen nie zrobiła wrażenia normalnej. Chciałam znaleźć moją rodzinę, ale nie wiedziałam, że będę musiała spędzać popołudnie z tymi ludźmi drugi raz pod rząd. Matka nie chce mi dać spokoju, tylko opowiada mi jakieś historie z ich życia i każe opowiadać jak wyglądało moje. To bezsensu!
-Diana!- z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
-Czego?- zerknęłam na Luke'a
-Co ty taka zamyślona?- powiedział ze zmęczeniem ma twarzy.
-Nic takiego...
-Nic takiego tylko nie odpowiadasz na pytania, nawet nie zauważyłaś, że telefon ci dzwonił.- zobaczył moją zdziwioną mine. Zaśmiał się.
-Kto dzwonił?- spytałam, znając chłopaka sprawdził, kto próbował się ze mną skontaktować.
-Miałaś zapisane jako "matka"- zrobił cudzysłów, nie pomyliłam się. Sprawdził.
-Ah... jak zechce to zadzwoni jeszcze raz.- stwierdziłam obojętnie, kobieta nie rozumie, że muszę sobie przemyśleć wszystko. Lepiej narzucać się człowiekowi.
-Powiesz mi o co chodzi?- spytał, próbując nawiązać kontakt wzrokowy, którego skutecznie unikałam.
-Wiesz, że byłam adoptowana, a teraz znalazłam moją rodzinę i....- nie dokończyłam zdania, ponieważ usłyszałam znajomy mi już glos:
-Hej Luke! Diana...- pierwsze imię wypowiedziała wesoło, a moje z pogardą.
-Carmen....- patrzyłyśmy na siebie z zaciekawieniem, co zrobi ta druga, a Luke czekał, aż ktoś mu coś tutaj wyjaśni...

***
Hej Kochani!
Rozdział jest tak późno, ponieważ usunęło mi się to co napisałam i musiałam od nowa.
Mam nadzieje, że wam się podobało. Dziękuje za komentarze. Jak macie do mnie pytania to zapraszam na: http://ask.fm/edzia1315
Edzia :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział ! Podoba mi się ;3
    Na pewno wpadnę na tw ask'a ! :*
    Ami ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu... skąd oni się znają? Cudo! Czekam na więcej :) TwKcSis

    OdpowiedzUsuń