Menu

wtorek, 30 września 2014

Epilogue

Carmen POV., pół roku później...
-Olivia!- krzyknęłam za dziewczyną. Liv odwróciła się zaskoczona. Uśmiechnęła się do mnie.
-Wróciłaś!- krzyknęła uradowana, kiedy się przytulałyśmy.
-Jak widać.- odpowiedziałam. Szłyśmy razem w kierunku domu dziewczyny.
-I jak było?- spytała.- Podobno byłaś nawet w Paryżu.- zaśmiałam się na jej słowa.
-No przejazdem.- zaczęłam jej opowiadać trasę swojego wyjazdu. Były to dwu miesięczne wakacje, ale co chwile w innym miejscu. Na celu nie miałam zwiedzania, a zapomnienie, lub chociaż ułożenie sobie tego co się wydarzyło sześć miesięcy temu. Przez te pół roku wszyscy odetchnęli z ulgą. Nie trzeba było się martwić tym, że za chwilę znowu znajdą jakieś ciało. Przez miesiąc leżałam w szpitalu, aż uznali, że jestem już w dobrej formie i mogę wyjść. Udało mi się zdać i skończyć szkołę, teraz tylko czekają na mnie studia. Pomimo, że wspomnienia dalej mi towarzyszą to nie są już tak bolesne. Niestety całkowite zapomnienie tego jest niemożliwe, na przykład przez wielką bliznę na policzku.
-No to czyli udane były te dwa miesiące beze mnie?- spytała mnie dziewczyna idąca obok podkreślając dwa ostatnie słowa.
-To był najlepszy okres w moim życiu.- zażartowałam, a Olivia udała obrażoną. W tym samym momencie dotarłyśmy pod jej dom.
-Skoro tak twierdzisz, to w takim razie nie muszę cię wpuszczać do środka, bo wyśmiejesz moje wakacje za nudne. Po za tym jak za mną nie tęskniłaś to co tu przyszłaś?- spytała obrażonym tonem.
-A kto powiedział, że nie tęskniłam. Oczywiście, że tęskniłam.- powiedziałam wesołym tonem, na twarzy Olivii zniknął udawany foch.- Przecież jak mogłam nie tęsknić za Luke'iem?- spytałam, a Liv prychnęła oburzona.
-No wiesz co, to może ja go zawołam i z nim sobie pogadasz. Jeśli ja już nie jestem na tyle ważna dla ciebie skoro nie tęskniłaś.- powiedziała smutnym tonem wchodząc do domu.
-No dobra, niech ci będzie. Trochę tęskniłam.- powiedziałam cicho, a na twarzy Liv pojawił się bardzo duży uśmiech.
-No i to mi się podoba.- weszłyśmy do salonu, gdzie dwóch chłopaków o coś się kłóciło. Głośno kaszlnęłam zwracając ich uwagę na moje przybycie.
-Carmen!- krzyknęli chórem i po chwili byłam przez nich zgnieciona, trochę im nie wyszło to przytulenie mnie.
-Dajcie mi oddychać.- powiedziałam, a oni od razu się odsunęli.- Nie sądziłam, że tak się stęskniliście za mną.- zaśmiałam się.
-No co to tylko dwa miesiące niańczenia Liv, bo ciebie nie było, a ona nie potrafi znaleźć sobie przyjaciół.-powiedział Luke z uśmiechem.
-Ej!- krzyknęła oburzona Olivia i rzuciła się na bruneta. Po chwili ja z Erickiem tarzaliśmy się na ziemi ze śmiechu podczas gdy Liv i Luke "bili się".
-Dość! Mam dość!- zawołał zdyszany Luke. Olivia zadała mu jeszcze kilka "ciosów" i dołączyła do nas wybuchając śmiechem. Było by lepiej, gdyby mój telefon nie zadzwonił w tym momencie. Kiedy zobaczyłam kto dzwoni mój cały humor wyparował. Wstałam z ziemi i wyszłam do kuchni.
-Halo?-spytałam po odebraniu połączenia od mojej matki. Ostatnio nie mamy jakiś dobrych relacji.
-Gdzie ty znowu poszłaś?- usłyszałam jej wkurzony głos, ciekawe o co jej tym razem chodzi.
-Po co dzwonisz?- spytałam ignorując jej wcześniejsze pytanie.
-Miałaś dzisiaj być w domu, bo babcia przyjeżdża do ciebie.- powiedziała kładąc nacisk na ostatnie słowo.
-Dobrze, zaraz przyjdę.- mruknęłam i zakończyłam połączenie. Przeszłam do salonu, gdzie dalej było wesoło.- Muszę już iść. Babcia sobie o mnie przypomniała po trzech latach, wiecie jak to jest. To taki piękny dzień.- ostatnie zdanie ociekało ironią.
Przytuliłam ich na pożegnanie i wolnym krokiem szłam do domu. Droga na skazanie. Nie chciałam tam iść i udawać, że jest wszystko dobrze, skoro nie jest. W domu okazało się, że babcia jednak nie przyjedzie, bo się źle czuje, itp. Wyszła z tego kolejna kłótnia i kolejny zepsuty dzień. Miałam jeszcze jedną osobę do odwiedzenia. Nie zwracając uwagę na matkę i ojca robiących mi kazanie wyszłam z domu i ruszyłam do Davida. Jednym słowem wszystko wracało do swojego porządku moje relacje z rodzicami, a także z Davidem były takie same jak rok temu. Cieszyło mnie to. Teraz mogłam też zawsze liczyć na Olivie, Ericka i Luke'a. Bolesne wspomnienia cały czas przypominały o tym co było. Właśnie o tym co było, a ja chciałam skupić się na tym co jest teraz. Rozmyślając doszłam pod dom Davida. Zadzwoniłam do drzwi, a już po chwili chłopak stał przede mną. Przytuliliśmy się na przywitanie i weszliśmy do środka.
-I jak było? Fajniej niż tu z tym nudnym chłopakiem Davidem Collinsem?- spytał kiedy usiedliśmy w jego pokoju.
-Zdecydowanie fajniej, przynajmniej mi nikt nie nudził.- zaśmiałam się.
-No są to jakieś plusy.- uśmiechnął się do mnie.- I co następnym razem zabierasz mnie ze sobą?
-Wiesz nie, myślałam bardziej o Olivii, Luke'u i Ericku.- powiedziałam starając się być poważna.
-No wiesz co?! Foch!- zaplótł ręce w tzw. koszyczek i zrobił obrażoną minę.
-Dobrze, rozpatrzę twoją prośbę.- powiedziałam urzędowym tonem, a po chwili już tarzaliśmy się ze śmiechu na ziemi. Tego mi brakowało podczas tych kilku miesięcy. Teraz przynajmniej wiem, że jak na razie nikt mnie nie chce zabić i mogę żyć jak normalny człowiek. Mam nadzieje, że tak zostanie na długo...

The end.

***
 Płaczę! Omg, nie może uwierzyć, że to już koniec!
To takie beznadziejne uczucie napisać to głupie "the end" i tą notkę pożegnalną, bo co tu można napisać? Chyba nie jestem jedyną osobą, która ma ten problem.
Chciałam bardzo podziękować każdej osobie, która przeczytała moje opowiadanie. To dzięki jeden osobie nie poddałam się i skończyła ten epilog, dzięki niej napisałam te trzy kropki uznając, że dałam radę. Tą osobą jest March. Bardzo chciałabym Ci podziękować za to co zrobiłaś dla mnie i tego bloga.
Nie będę pisać statystyk, bo to, aż wstyd je pokazywać.

Mam prośbę. Niech każda osoba, która to przeczyta ten blog skomentuje pod tym rozdziałem, nawet jeśli przeczyta to za 20 dni, czy 5 lat. To dla mnie dużo znaczy.

Następnej części nie będzie!
 Mam pytanie, czy chcielibyście, żebym pisała następnego bloga? Jeśli tak to dajcie znać :D
Kocham was!
Wasza na zawsze Edzia! 


 

4 komentarze:

  1. OMG! OMG! OMG!!!! Nie sądziłam, że aż tak mnie cenisz!!!! ^^ Jestem zaszczycona :D Zostałam wymieniona w notce pożegnalnej!! Ale extra!!! ^^
    A teraz do rzeczy :) Carmen żyje dalej i wszystko jest dobrze ;) zacieszam mordkę ^^ I tak masz pisać następnego bloga. Nie wiem po co pytasz, myślałam, że to oczywiste :) także tego... biję pokłony za to, że udało Ci się skończyć bloga. Kocham. Pozdrawiam. March <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jesteś normalnie moim Bogiem. Podziwiam cie za to jak niesamowicie piszesz, a to zakończenie odpisałaś genialnie. Pamiętam jak mówiłaś ze na końcu chyba zabijesz na końcu Carmen Xd a ja ze zabije Brooklyn... widzisz jaka jest między nami różnica - ty potrafiłaś napisać bloga do końca,co już czyni cie moją bohaterką. Gratacje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosilas o kazda osobe, ktora to przeczyta, wiec jestem!
    Tak szczerze to ile Martin ma lat? Jak on byl ty seryjnym morderca od kilku lat. Moglas dopisac jakis watek milosny z Carmen, np. z Davidem :).
    Super opowiadanie! Polaczylas kryminal z powiescia obyczajowa i wyszlo cos wspanialego! Szkoda ze to koniec ); "Ale to juz bylo i nie wroci wiecej..." Normalnie przypomnial mi sie moj komers w 6 klasie...
    Twoj blog jest niesamowity i chyba sie zaraz poplacze... daj mi minutke.
    Dobra, ochlonelam.
    I chce ci jeszcze powiedziec ze jest czytelniczka na twoim drugim blogu (: I to bedzie chyba moj najdluszy komentarz w historii mojej przygody z bloggerem i blogami.
    Kocham cie! :) Aha i jeszcze cos... Te opowiadanie moglasby wydac w ksiazce! Kupilabym ja, chociaz juz to wszystko przeczytalam.
    I nie usuwaj tego bloga... Zostawmy go dla przyszlych pokolen :)
    Pozdrawiam, zycze weny i milej nocy,
    Tajemnicza Osoba

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie jest świetne, podoba mi się ten styl pisania. Szkoda, że blog został zakończony.
    Zapraszam do moich opowiadań, może któreś się spodoba.
    wadazagency.blogspot.com
    opowiadanie-demona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń