Menu

wtorek, 15 lipca 2014

Chapter 19

Carmen POV.
Minęły dwa tygodnie. Spokojne, nic się nie działo. Eric i Zack dalej żyją co wszystkich dziwi. Nie mają jakiegoś wielkiego nadzoru tylko taki, by nikt nie z FBI tam nie wszedł. Sprawdzili też informacje od blondyna. To prawda. Jedyny podejrzany został zamordowany. Wszystko się zgadzało. Miał żonę Sare Evans, która została zamordowana. Tylko kto to ciągnie dalej? Jedna z ofiar, która uszła z życiem? Rodzina ofiary. A może ktoś jeszcze inny. Zack nic nie chciał powiedzieć, ale wszyscy wiedzieli, że wie dużo więcej niż ktokolwiek. Znowu stoimy w miejscu. Zero dowodów, informacji, śladów. Nikt też nie ginie. Morderstwa ustały.
Spojrzałam na godzinę. Jeszcze tylko pięć minut i wyrwę się z tej nudnej geografii. Moje myśli uciekały cały czas w jedno miejsce. Biuro FBI. Po raz kolejny będą przesłuchiwać Zack'a. Czy tym razem coś powie? Mam nadzieje, że tak.
-Craven!- usłyszałam głos nauczyciela.
-Słucham.- spojrzałam na faceta.
-Właśnie widzę.- mruknął, a cała klasa się zaśmiała. Spojrzałam na Olivie. Nawet ona? Posłałam jej zabójcze spojrzenie przez co jeszcze bardziej się zaczęła śmiać.- Spokój!- nauczyciel geografii próbował uspokoić nas co spotkało się z kolejnym wybuchem śmiechu.- Mam rozumieć, że dzisiaj nie dokończymy lekcji?
-A czego się pan spodziewał?!- krzyknął ktoś z końca sali. W tym samym momencie zadzwonił upragniony dzwonek. Szybko pożegnałam się z Davidem i Olivią. Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod biuro.
Kiedy tam weszłam panował wielki chaos. Odnalazłam wzrokiem ojca. Podbiegłam tam.
-Co się stało?- spytałam.
-Probują ratować Zack'a...- nie usłyszałam więcej. Pobiegłam tam, gdzie miałam nadzieje, że będą. Ranny chłopak leżał na ziemi z raną postrzałową. Jeszcze żył. Usiadłam obok jego głowy.
-Ostatnie życzenie?- spytałam patrząc na niego wyzywająco. Uśmiechnął się złośliwie na chwile, ale zaraz skrzywił się z bólu.
-Zobaczyć jak umierasz z rąk osoby, którą znasz. Znasz go. Tylko ty nie wiesz kim ON jest.- wychrypiał ledwo słyszalnie. Moje serce przyspieszyło. Jak to znam go? Nie miałam szansy nic więcej zapytać. Poczyłam się jak w jakimś głupim filmie. Osoba zawsze mówi coś niezrozumiałego, a potem umiera. Przeniosłam wzrok na ściane, a raczej na napis na niej.
Do zobaczenia Kochanie. S.E.
Niby nic, a jednak przeznaczone dla mnie. Groźba? Czy obietnica? Wpatrywałam się w to przez jeszcze jakiś czas. W tym samym czasie zabrali ciało Zack'a. Gregory z moim ojcem podeszli do mnie.
-Carmen, co on ci powiedział?- spytał ten pierwszy. Spojrzałam mu w oczy i przełknęłam wielką gule w gardle.
-Powiedział, że chciałby zobaczyć jak umieram z rąk osoby, którą znam. Że znam go tylko nie wiem kim ON jest.- wzięłam głeboki wdech. W moich ustach zabrzmiało to jeszcze gorzej. Szybko wstałam.- Przepraszam.- po tych słowach wybiegłam z tamtąd.
Zatrzymałam się przed budynkem. Oparłam się o ścianę. Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Miałam ochotę schować się, gdzieś gdzie nikt by mnie nie znalazł. Nie mogłam jednak tego zrobić. Muszę być silna. Tylko czy dam radę? Głeboki oddech i wracaj tam.- rozkazałam sobie. Jednak nie zrobiłam tego. Usłyszałam mój dzwonek telefonu.
-Halo?- spytałam niepewnie przez to, że dzwonił zastrzeżony numer.
-I co przekazał wiadomość?- usłyszałam zniekształcony komputerowo głos.
-Chodzi ci o Zack'a. To tak przekazał. I co myślisz, że jestem na tyle głupia, że nie dowiem kim jesteś?- prychnęłam.- Tak łatwo się nie poddam, a w szczególności w takim momecie.- twardo stałam przy swoim. Usłyszałam jego śmiech.
-To dobrze, bo masz tylko 3 dni. Nie zapomnij się pożegnać z przyjaciółmi.- rozłączył się, a mi utkwiło w głowie jedno zdanie: " Nie zapomnij się pożegnać z przyjaciółmi". Co chciał przez to przekazać? Nie było w tym ironicznego tonu głosu, który pomimo zmiany brzmienia na komputerowy dało się wyczuć.
Weszłam do budynku. Wszystko się uspokoiło i panował tu porządek tak jak zawsze. Skierowałam swoje kroki do windy i wjechałam na pierwsze piętro. Po chwili zostałam zauważona przez Gregory'ego i mojego ojca. Nie zadawali pytań, ale ja zaczęłam przyglądać się naszej tablicy. Obejrzałam kilka zdjeć ofiar.
-To nie może być dziewczyna. Zostaje dużo mniej osób dzieki temu.- mruknęłam pod nosem. Odwróciłam się do nich twarzą.- Mamy trzy dni. I albo go złapiemy, albo będziecie mieli moje zdjęcie na tej tablicy.- nie czekałam na ich reakcje wzięłam kartkę i długopis. Zaczełam robić listę.
1.David
2.Luke
3.Martin
Po tych trzech imionach zatrzymałam się. Każdy miał choć trochę wspólnego z tą sprawą. David był jedną z ofiar. Luke wiedział o wszystkim i mieszkał z dwoma wspólnikami S.E. Martin? Vicky chciała z nim porozmawiać, ale im przerwałam. Czy to może być któryś z nich?
Zwinęłam kartkę i schowałam do kieszeni, a potem ruszyłam do wyjścia. Nikt nie zraca na mnie uwagi. Co jest trochę dziwne, czyżby aż tak mi ufali? Czy tylko czekają, aż zejdę im z drogi? Wyjęłam telefon i szukałam numeru do Luke'a. Po kilku sygnałach odebrał:
-Halo?- spytał zdziwionym tonem.
-Masz numer do Martina?- nie chciało mi się bawić w wielkie wstępy.
-No mam...
-To prześlij mi SMS-em jego numer. Dość pilnie potrzebuje tego numeru. Dzieki- nie czekałam na odpowiedź. Po chwili odtrzymałam SMS-a. Moim oczom ukazał się numer. Zadzwoniłam, a po kilku sygnałach chłopak odebrał.
-Halo?- spytał zdziwiony.
-Hej, z tej strony Carmen. Mam pytanie moglibyśmy się, gdzieś spotkać. Chciałabym z tobą pogadać.- przez chwile chłopak milczał.
-Ok. Spotkajmy się u mnie za pół godziny.- podał jeszcze adres i rozłączył się.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod wskazany adres. W mieście były korki, więc pomimo że miałam bliską odległość do pokonania zajęło mi to prawie pół godziny. Zadzwoniłam do drzwi, a po chwili Martin stał przede mna. Wpuścił mnie do środka.Pozwoliłam sobie usiąść na kanapie w salonie.
-Chciałaś pogadać.- powiedział i wyrwał mnie z zamyślenia.
-Mm, tak. Pamiętasz jak przed aresztowaniem, Vicky...- nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak mi przerwał.
-Czyli jednak Vick wygrałaby ten zakład.- zbił mnie z tropu. Jaki zakład? Spytałam go o to.- Victoria zostawiła mi list dla ciebie. Miałem ci go dać jak na twojej liście wylądują te trzy imiona. Jestem na niej ostatni i ode mnie zaczęłaś.- podał mi zaklejoną kopertę z moim imieniem i nazwiskiem.
-Dalej nie rozumiem, przecież jak do was przyszłam to wy się całowaliście.- nie udawałam, że nie rozumiem sytuacji. Zastanawiało mnie, jak ona to wszystko przewidziała. Jak mogła wiedzieć, że któregoś dnia na kartce zrobię listę trzech imion i zacznę od ostatniego-Martina?
-Victoria poprosiła mnie o dobrą grę aktorską. Powiedziała co mam zrobić, a ja tylko posługiwałem się jej wskazówkami...
-Czyli to Vick kazała ci zerwać z Olivią?- nie mogłam uwierzyć, że ona to wszystko od tak sobie zaplanowała.
-Tak. Wiedziała, że się załamie, ale nikt nie sądził, że będzie chciała popełnić samobójstwo.- to trochę jednak za dużo jak na jeden dzień.
-Chyba na dzisiaj mi już starczy twoich opowieści.- chciałam już wyjść, ale zatrzymał mnie pytaniem, którego się nie spodziewałam, że je zada.
-Co z Erickiem?- spojrzałam w jego brązowe oczy. Były zmartwione. Teraz to martwił się o przyjaciela, a jak Olivia była w szpitalu to słowem się nie odezwał.
-Dobrze. Przynajmniej z tego co ja wiem to jeszcze żyję przez parę dni.- po tych słowach wyszłam z mieszkania blondyna.
Zbiegłam po schodkach i wsiadłam do samochodu. Pojechałam do swojego domu. Dziękowałam Bogu, że był pusty. Mam dosyć towarzystwa innym osób. Wszyscy pytają co u mnie, jak się trzymam, albo jak idzie śledztwo. Nikt nie rozmawia ze mną jak kiedyś, a może to przez zmianę w moim zachowaniu tak jest? Nie wiem. Kompletnie nie wiem. Wyjęłam z kieszeni list. Nie chciałam go otwierać, lecz gdzieś tam jakaś cześć mnie wiedziała, że dowiem się czegoś istotnego. Po kilku minutach obracania w ręce zaklejonego papieru otworzyłam go.

Kochana Carmen!
Skoro to czytasz to znaczy, że w kieszeni masz kartkę z listą. Są na niej trzy imiona w takiej kolejności:
1.Dawid
2.Luke
3.Martin.
Zaczęłaś od blondyna nr trzy. Czemu? Pewnie dla tego, że chciałam się z nim spotkać w ten dzień, kiedy mnie aresztowali. On jednak jest tylko moim pionkiem, który robił tylko to co mu kazałam. Jest mi przykro z powodu Olivii, ale bez tego nie udałoby mi się. Wracając do głównego powodu. Zostały ci niecałe trzy dni. I znowu mam racje, prawda? Nasz kochany Zack jest w zaświatach i jedyne co ci posiedział to, że umrzesz z rąk kogoś kogo znasz. Z góry wszystko zaplanował nasz kochany S.E., jest taki przewidywalny. Jednak nie wszystko mu musi się udać jeśli ty zrobisz coś nie zgodnego z jego  schematem. Jedną rzeczą, której nie przewidział tego, że ja jestem mądrzejsza niż on i nie jestem przewidywalna. Jestem spontaniczna. Dzieki temu wygrywam. Teraz ty też musisz postać na intuicje i zachywać się spontanicznie. Tylko to ci pomoże inaczej dołączysz do mnie w zaświatach, czy cokolwiek jest po śmierci. Sama musisz zdecydować kto jest naszym mordercą. Trzy imiona to mało przez co wybór jest jeszcze trudnieszy. Odrzuciłaś, że to dziewczyna i bardzo mądrze, ale to właśnie ktoś płci żęskiej pomoże ci go znaleźć. Mam nadzieje, że choć trochę ci pomogłam.
Powodzenia i pozdrowienia z zaświatów.
Victoria.

Doznałam wielkiego szoku po przeczytaniu, że musiałam zrobić to ponownie. Treść listu niby zrozumiała, ale jednak nie tak łatwo jest pojąć jego treść. Nie rozumiem tylko jednego. Skąd ona to wszystko wie. Nie sądziłam, że Vicky, pomimo że pomogała MU to napisała mi kilka wskazówek. Spojrzałam na godzinę. Za trzy minuty będzie dziesiąta wieczorem. Czemu ten czas tak szybko ucieka? Ja nie mam czasu iść jutro do szkoły, ani teraz spać. Ubrałam ciepłą bluzę. Pierwsze lepszd buty i wsiadłam do samochodu. Jechałam w jedno miejsce, gdzie jest kolejna osoba z mojej listy- dom Olivii i mieszkającego tam Luke'a. Szybko się tam znalazłam. Zaparkowałam nierówno i podbiegłam pod drzwi. Zadzwoniłam, ale nikt mi nie otworzył. Spojrzałam w okno, w środku się świeci. Zadzwoniłam jeszcze raz. Tym razem drzwi się otworzyły. Stał w nich Luke. Patrzył ma mnie zdziwiony. Wiem ciekawa godzina na odwiedziny. Przyjrzałam mu się. Jego włosy były wielkim nieładzie. Oczy zmęczone bez iskry radości. O zmęczeniu chłopaka światczyły też wielkie wory pod oczami. Wygnieciona, czarna koszula. Niebieskie jeansy. Przez chwile staliśmy w bezruchu, nikt się nie odzywał. Chłopak wpuścił mnie do środu. 
-Coś się stało?- spytałam bruneta. Czekałam, aż się zdecyduje czy mi powiedzieć. Po jego minie wiedziałam, że jednak się dowiem o co chodzi.
-Pokłóciłem się dzisiaj z Olivią.- wziął głeboki oddech jakby układał sobie to wszystko w głowie.- W sumie to nawet nie jestem pewny o co. Rozmawialiśmy na temat jej problemów. Nikt chyba tego nie zauważył przez dłuższy czas, ale Liv od jakiegoś czasu je bardzo malo, albo nawet wcale. Ona powiedziała, że ma swoje powody by tak jeść. Zaczeliśmy ostrą wymianę zdań, potem przeszło to w kłótnie, w któtej wypomniałem jej głupote, kiedy próbowała się zabić. Powiedziałem jej, że jeśli nie przestanie to skończy się to tak samo. Wybiegła z domu i dotąd nie wróciła. A pokłóciliśmy się po tym jak wróciła po szkole. Myślałem, że to ona, ale...- nie kontunuował nie musiał. Najczarniejsze myśli przeszły mi przez głowę. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wraz z Luke'iem milczeliśmy. Nie wiem ile to trwało, kiedy przerwał tą cisze mój telefon. Na wyświetlaczu pokazał się numer Olivii. Szybko odebrałam.
-Halo? Olivia? Gdzie ty jesteś?- spytałam zaraz po naciśnięciu zielonego przycisku.
-Ojej jakie to słodkie, że się o nią tak troszyczysz.- usłyszałam ten sam komputerowy głos co kilka godzin temu. Moje serce zatrzymało się.
-Co jej zrobiłeś?!- miałam ochotę płakać. Co jeśli nie zdąże jej znaleźć przed tymi torturami, które ON jej zada?
-Jeszcze nic. Tylko zabrałem do siebie. Kto by pomyślał, że nasza mała Olivia tak się zmieniła. Poczekam, aż będziesz tu ze mną. Popatrzysz sobie co twoja przyjaciółeczka będzie musiała przez ciebie znosić. Pa Kochana. Masz już nie całe 3 dni.- po tych słowach się rozłączył. Chciałam powstrzymać łzy, ale nie udało się. Spojrzałam na bruneta siedzącego obok mnie. Czekał, aż powiem o co chodzi.
-To ON. ON ją porwał, a teraz przeze mnie będzie torturowana.- po tych słowach nie powstrzymywałam już łez. Pozwoliłam wszystkim emocjom wyjść na zewnątrz. Chłopak przytulił mnie. Widziałam, że on też był w szoku. Czemu ON to zrobił, skoro wie, że za trzy dni koniec tego wszystkiego.

***
Chciałam Was bardzo przeprosić za to, że rozdziału nie było. Powód jest ten sam co zawsze (niestety) brak weny. Im bliżej końca tym trudniej mi pisać.
Przepraszam za błędy!
Edzia

2 komentarze:

  1. Taa... trzy dni to całkiem sporo, zwykle we wszystkich filmach ma się 24h :) Ciekawe czy zgadnie kto to? Pewnie tak.
    Świetny rozdział. Czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń