Menu

czwartek, 10 kwietnia 2014

Chapter 15

 [Uwaga: Ważna notka pod rozdziałem]

Carmen POV.

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Najpierw spojrzałam na godzinę. Dziesiąta... Zabiję tego co mnie budzi... Albo i nie, bo prędzej on zabije mnie.
-Czego?! Rozumiem, że ci się nudzi, ale to nie oznacza, że możesz mnie budzić.- rzuciłam ostrym głosem gotowym zabijać. Usłyszałam jego śmiech.
-Chciałem usłyszeć twoją reakcje na moją niespodziankę...
-Jaką niespodziankę...?- powiedziałam drżącym głosem. Nawet nie mam siły ukrywać tego, że boję się go.
-Wasza Vicky zasnęła na zawsze.- powiedział powoli tak, żebym zrozumiała każde słowa. Telefon wypadł mi z ręki i spadł na podłogę. W oczach pojawiły się łzy, a w sercu kolejna dziura. Kolejna osoba... Upadłam na łóżko i wtuliłam się w poduszkę, która już po chwili była mokra od słonych łez. Niby wiedziałam, że to się tak skończy, ale nie spodziewałam się tego teraz. Ferie się kończą, a ja muszę wrócić do szkoły inaczej zawalę rok. Ciekawe czy Olivia już wie. Wybrałam jej numer.
Pierwszy sygnał...
Drugi...
Trzeci...
Odebrała!
-Halo?- spytała zapłakanym głosem.
-Czyli wiesz?- spytałam próbując się uspokoić.
-T-tak...- powiedziała wybuchając płaczem.
-Jak się czujesz?- spytałam, pomimo że znam odpowiedź.
-Źle... Nigdy nie czułam się gorzej...- powiedziała miedzy atakami płaczu.
-Jesteś już w domu?- spytałam cicho.
-Nie... Przepraszam, ale muszę kończyć...- usłyszałam sygnał oznajmiający koniec rozmowy...

Olivia POV.

Dostałam telefon... Vick nie żyje... Nagle kolejne dni stały się bez sensu. Smutek ogarniał każdy milimetr mojego ciała. Słone łzy. Nic nie miało tak wyglądać. Już miałam odwagę wrócić, a teraz gdzieś wyparowała. Ktoś do mnie zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. To Carmen. Chwile zajeło mi zdecydowanie się czy odebrać, lecz w końcu wybrałam zieloną słuchawkę.
- Halo?- spytałam przez łzy.
-Czyli wiesz?- spytała próbując uspokoić swój głos, ale słychać było ból i smutek w jej słowach.
-T-tak..- odpowiedziałam niepewnie. Po chwili przyszła kolejna fala łez, których nie da się powstrzymać.
-Jak się czujesz?- jej głos świadczył o tym, że nie wie czy to dobre pytanie na ten moment.
-Źle... Nigdy nie czułam się gorzej...- spróbowałam powiedzieć normalnie, ale przez płacz jąkałam się.
-Jesteś już w domu?- spytała bojąc się mojej reakcji.
-Nie... Przepraszam, ale muszę kończyć...- rozłaczyłam się nie mając siły ciągnąć tej rozmowy prowadzącej do nikąd...

Vicky POV.

Kolejny dzień przesłuchań. Codziennie te same nudne pytania, na które i tak im nie odpowiem. Carmen stchórzyła i się wycofała, ale ja nie jestem taka. Dotrwam do końca. Jeszcze kilka dni. Uda się. Moje przemyślenia przerwał ktoś kto wszedł do pokoju przesłuchań.
-Zjawiłeś się szybciej niż myślałam.- spojrzałam w stronę chłopaka.
-Wiesz, że to koniec. Teraz ładnie przeproś mnie za swoje zachowanie. Wiesz może lepiej by było gdybym pozwolił ci tu zostać. Pocierpiałabyś tak jak ja.- śmiał się ze mnie. Wiedział, że jestem skończona. Jednak mam pewność, że nie spełni swojej groźby.
-Przepraszam, że jesteś takim idiotą, że nawet nie potrafisz zabić jednej dziewczyny. A wszystko przez to, że ją kochasz- poczułam palący ból na policzki. Uderzył mnie za to, że powiedziałam mu prawdę prosto w twarz.
-Nie pozwalaj sobie na za dużo!- głos pełen jadu jak zwykle gdy jest zły.
-Jak nie chcesz już tego słuchać to mnie zabij.- mruknęłam w jego stronę.
-Skoro nalegasz.- po tych słowach wyciągnął i odbezpieczył broń. Poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz przerażenia. Strzał. Poczułam ból w klatce piersiowej. Potem była już tylko ciemność...

Luke POV.

Ktoś zadzwonił do mnie jacyś ludzie. Powiedzieli mi, że Vicky nie żyję. Poczułem jak gniew rozpala moje ciało. Wszystko przez jedną osobę. Wybrałem numer Olivii. Nie odebrała. Martin.
-Halo?- spytał zdyszany.
-Wiesz już?- spytałem bez wstępów.
-Tak..- tym razem jego głos zabrzmiał smutno.
-A Eric wie?- nie wiem po co o to pytam.
-Tak, to on mi powiedział.- zdziwiłem się lekko, ale nie pytałem o nic więcej.
-Sorry, muszę kończyć.- rozłączyłem się i opadłem na łóżko. Zaczęły mnie piec oczy. Ze wszystkich sił próbowałem powstrzymać zły...

Diana POV.

Spojrzałam na zdjęcie w ramce moje z Vicky i Olivią. Na szkle pojawiła się kropla wody. Później kolejna. Smutek zrzerał mnie od środka. Spojrzałam na zegarek. Minęło już pół dnia jak siedzę w pokoju gapiąc się na ściany lub na zdjęcie. Coś jakby nie pozwalało mi ruszyć się, ani choćby zadzwonić do kogoś by o tym pogadać. Jakaś część mnie bała się, że mogę być następna. Jednak jakaś inna mówiła, że to nie możliwe. Huk wyrwał mnie z rozmyślań. Ostrożnie zeszłam po schodach. Na dole stała moja matka.
-Skarbie, musisz nam pomóc.- spojrzałam na nią zdziwiona.
-W czym?- spytałam opanowując drżenie głosu.
-Z Carmen... Ona...- wzięła głeboki wdech.- Ona mówi, że dla niej nie ma już nadziei. Mówi, że będzie następna i nic tego nie zmieni...- powiedziała na jednym wdechu. Kiedy to mówiła słychać było strach i ból.
-Ale jak?- nic nie rozumiałam. Carmen miała tyle siły w sobie, a teraz kiedy mogła iść do przodu wycofywała się.
-Nie wiem co w nią wstąpiło, ale pododno spakowała swoje rzeczy i chciała się żegnać z dziadkami na zawsze. Mówiła już do zobaczenia na górze, a potem się śmiała, że przecież ona pójdzie do piekła. Babcia ją zatrzymała, a ojciec już po nią jedzie.- łzy spłyneły jej po policzku rozmazując makijaż. Podałam jej chusteczkę.- Nie wiem co zrobić. Mam nadzieje, że ty jej pomożesz.
-Spróbuję, ale nie obiecuję, że mi się uda.- ktoś zadzwonił do mnie. Szybko wyjęłam telefon.
-Halo?
~Nabrali się?- usłyszałam głos Carmen.
-Na co?- nie zbyt zrozumiałam o co jej chodzi.
~Na moją scenę.
-Tak...
~Jednak jestem bardzo dobrym aktorem.- usłyszałam jej śmiech~ Muszę kończyć. Do zobaczenia!- usłyszałam sygnał oznajmiający koniec rozmowy.

__________

-Możesz w końcu wytłumaczyć co mają znaczyć te twoje scenki?- spytałam blondynkę, kiedy zostałyśmy same.
-Potrzebne mi jest to, że oni myślą, że mam depresje.- uśmiechnęła się chytrze.
-Ale nie kosztem wszystkich ludzi dookoła. Rodzice się o ciebie martwią.- miałam ochotę jej to wykrzyczeć w twarz, ale wtedy rodzice usłyszeliby.
-Nie mogę ci powiedzieć po co mi to jest, ale musisz mi zaufać. Uda mi się. - spojrzała na mnie błagalnie- Proszę.
- Znaj moją litość.- mruknęłam w jej stronę.
-Wersja wydarzeń jest taka: ty chciałaś się coś dowiedzieć, ale nic ci nie powiedziałam oprócz "nie ma już dla mnie nadziei". Jasne?- kiwnęłam potwierdzająco głową. Ona ze zwieszoną głową i obojętnym wyrazem twarzy wyszła z pokoju. Ruszyłam za nią. Ona tylko minęła rodziców i usiadła na fotelu patrząc w nicość nieobecnym wzrokiem. Pod nosem mruczała" nie ma już dla mnie nadziei, będę następna". Rodzice mieli zmartwione miny.
-I co?- spytali dalej patrząc na blondynkę.
-Tylko to od niej usłyszałam.- ledwo co to powiedziałam, a już poczułam wyrzuty sumienia przez to, że ich okłamałam. Oni się martwią, a ona pogrywa w swoje gierki ich kosztem. Zawsze musi robić po swojemu. Nagle zadzwonił do niej telefon.
-Halo?- chwila pauzy, kiedy mówiła osoba po drugiej stronie.- Dobra, zaraz będę.- już miała wybiegać, ale matka ją zatrzymała.
-A ty gdzie?
-Do Włoch po Olivie.- po tych słowach już jej nie było. Rodzice stali zdziwieni nie wiedząc o co chodzi.

Carmen POV.

-Halo?- spytałam.
-Jestem ciotką Olivii, która jest u mnie, ale dziewczyna się kompletnie załamała. Spytałam się jej czy ktoś ma po nią przyjechać. Powiedziała, że Carmen i dała mi twój numer.- potem podała mi adres i powiedziała, że za dwie godziny mam samolot. Już miałam wybiec z domu, ale matka jak zwykle musiała mi w tym przeszkodzić.
-A ty gdzie?
-Do Włoch po Olivie.- potem szybko wybiegłam z mieszkania Diany i ruszyłam w stronę domu.
Kiedy już tam byłam spakowałam kilka potrzebnych rzeczy, jakieś ubrania i pieniądze na bilet. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze półtorej godziny. Złapałam taxi i jechałam na lotnisko.

__________

Spojrzałam na dom przede mną. Nie wyglądał na jakiś super nowoczesny. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi jakaś kobieta. Ładna, ale widać po niej lata. Jest trochę podobna do Olivii.
-Ciao, jestem ciotką Olivii. Wchodź.- kobieta mówiła z dobrze słyszalnym włoskim akcentem. Po chwili odsunęła się od drzwi bym mogła wejść.- Olivia!- zobaczyłam moją przyjaciółkę wychodzącą z pokoju. Schudła, przez co widać było jej wszystkie kości. Podeszłam do niej i przytuliłam ją. Brunetka wybuchła płaczem. Starałam się ją uspokoić, ale nie wychodziło mi to.
-Chodź- pociągnęła mnie na schody po dłużej chwili stania w korytarzu. Nawet nie wiem kiedy jej ciocia wycofała się zostawiając nas same. Po pokonaniu wszystkich stopni zaprowadziła mnie do końca, gdzie był jakiś pokój.
-Nie chce cie straszyć, ale wyglądasz okropnie.- uśmiechnęła się lekko, ale zaraz wróciła do wcześniejszego grymasu.- Jejku, dziewczyno ja tak nie potrafię.- podeszłam do jej szafy i wyjęłam jakieś ubrania. Pociągnęłam ją do łazienki. - Ogarnij się, a ja cie spakuje. Może być?- kiwnęła potwierdzająco głową. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju.
Po około pół godziny Olivia była spakowana, ale dalej nie wychodziła z łazienki. Odstawiłam walizki w kąt pokoju i wyszłam z pokoju. Podeszłam po drzwi łazienki. Zapukałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Nacisnęłam klamkę, drzwi były zamknięte.
-Oliwia?- spytałam czekając na odpowiedz, której nie dostałam.- Olivia! Otwórz drzwi!- zaczęłam szarpać się z drzwiami. W końcu ustąpiły. Na podłodze siedziała Olivia w kałuży krwi.

***
Hej Miśki! ♥
Z góry chciałabym was poinformować, że następny rozdział (16)  pojawi się przez ok. 3 tygodnie max. 4 , ponieważ nie będę wstanie napisać nic przez moje prywatne sprawy. Przepraszam za to, ale jak już wrócę, rozdziały będą pojawiać się regularnie w piątki.
Oto rozdział 15! Na ten miałam już trochę weny :D Ten rozdział ma za zadanie zacząć pewną akcje. Tak ogólnie licząc to planowałam 25 rozdziałów z czego 25 będzie epilogiem. 
Dziękuje za wszystkie komentarze! Czyli jednak potraficie napisać kilka komentarzy, a nie takie marne 2.
Z góry dziękuję za wszystkie kometarze.
Do zobaczenia niedługo :*
Wasza Edzia.

10 komentarzy:

  1. WREESZCIE! XDD ILE JA SIĘ NACZEEKAAŁAM. Koniec smutny. Ciekawe czy ona umrze. :(
    Amy

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś Ty zrobiła?! Ona nie może umrzeć!! Tak po za tym fajny rozdział :) Czekam na nexta <3
    TwKcSis

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludzie komentujcie to!! Bo ona nie doda nowego rozdziału jak nie będzie przynajmniej 5 komentarzy!! (Ten się nie liczy, bo ja tu nawołuje do was, żebyście ruszyli dupę i napisali głupie "świetny rozdział"). Także tego...
    KOMENTUJCIE!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzial. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie piszesz. Kiedy next?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Extra. Czekam na ciag dalszy xd

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! :) Czekam na następny! :3 Zapraszam do siebie : http://everythingstartswithadreamaw.blog.pl/ dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha! Nie ma to jak się zmobilizować i jeden anonimek dodaje trzy brakujące komentarze!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla drogiej i kochanej March : " Świetny rozdział! " :p :D :*
    A teraz na poważnie ^^: Blog mi się bardzo podoba. Znalazłam kilka literówek, ale jakoś nie rażą mnie one w oczy :) Na opowiadanie natrafiłam przypadkowo, ale właśnie to jest najśmieszniejsze! Na pewno zostanę tu na długo.
    Zapraszam :
    http://escape-from-loneliness-fanfiction.blogspot.com/
    Ana Bell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Dzięki, ale w sumie to i tak by wcześniej nie dodała, bo tak jakby internetu nie miała :)

      Usuń