piątek, 14 marca 2014

Chapter 11

Olivia POV.

-Powiesz mi czy mam rację, czy będziemy tu gapić się na siebie przez następne kilka godzin.- spojrzałam na niego poirytowana.
-Może usiądź, nie wiem czy na pewno dasz radę stać...
-Przejdź do rzeczy. Chce w końcu znać prawdę.- miał racje lepiej usiadłam.
-Jakby to powiedzieć...
-Mam dosyć tego, że próbujesz odłożyć odpowiedz na później.- powiedziałam to znudzona, ale pewna siebie. Nie wiem czemu nagle zaczęło mi zależeć na tej odpowiedzi. Starałam się grać obojętną, ale w środku ryczałam jak małe dziecko.
-Chodzi o to, że ja nie czuję tego samego do ciebie co kiedyś...
-Czyli to koniec?- nie wiem po co pytam skoro znam odpowiedź.
-Przykro mi...- czułam się jakby mi ktoś wyrwał serce i wyrzucił na śmietnik, gdzie czekają szczury.
-WYNOŚ SIĘ STĄD!- mój głos słychać było w całym domu- I nigdy nie wracaj, bo nie masz prawa przebywać w moim domu.- wiem, że to przyjaciel Luke'a i Ericka, ale mam to teraz gdzieś. Wyszłam z kuchni i wpadłam na Luke'a, który przytulił mnie szepcząc do ucha jakieś słowa pocieszenia, które nie miały już znaczenia. Wyrwałam się. Pobiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Ból złamanego serca jest niedozniesienia. Martin jest jak każdy facet. Wszystkich można opisać dwoma słowami: pieprzony dupek. Ktoś zapukał do drzwi.
-Liv otwórz pogadamy... Proszę- usłyszałam głos Vicky. Poczułam jak rośnie we mnie gniew. To przez nią zerwałam z Martinem.
-Nie chce cie widzieć! Zostawcie mnie w spokoju!-mój głos zabrzmiał tak ostro jak nigdy wcześniej. Usłyszałam jak Luke mówi coś do Victorii, po czym oboje odchodzą od drzwi do mojego pokoju.
 __________

Usłyszałam walenie do drzwi. Następna osoba, którą będzie trzeba spławić.
-Olivia otwieraj te pieprzone drzwi!- usłyszałam głos osoby, której nie spodziewałam się tu.
-Już mówiłam, że chce być sama!
-Mam całe pudełko lodów i wiele romantycznych filmów.- starała się mnie przekupić.
-Carmen nie mam ochoty...
-Nie ma co się użalać nad sobą, bo cie chłopak rzucił. Niech żałuje, że stracił taką super dziewczynę i dach nad głową.- po tych słowach szybko otworzyłam drzwi i wciągnęłam zaskoczoną dziewczynę do środka, po czym ponownie je zamknęłam.-Siadaj.- wskazała łóżko.- Sama wiele wycierpiałam przez jakiegoś idiotę, w którym się zakochałam. Okazało się, że nie był wart choć jednej łzy. Kiedy zerwaliśmy na następny dzień miał następną naiwną. - Cami lubi przechodzić od razu do konkretów. Przez całe jej przemówienie płakałam, lecz ona nie zwracała na to najmniejszej uwagi.
-Łatwo się mówi, kiedy jest się takim jak ty. Potrafisz olać wszystko i wszystkich.
-Za dużo mnie spotkało bym była miła, pogodna i otwarta na ludzi każdego dnia...- po tych słowach w jej oczy zaszkliły się. Przytuliłyśmy się, obie potrzebowałyśmy wsparcia.
-Co nas to dawaj te filmy i oglądamy.- uśmiechnęła się lekko jakby wiedziała, że musi być twarda by mi pomóc.
Przy filmach było jeszcze więcej płaczu. Zdziwił mnie fakt, że Cami też płakała. Po dwóch pudełkach lodów boli mnie gardło. Carmen spojrzała na mnie, jej makijaż się rozmazał, ale ona nie zwracała na to najmniejszej uwagi.
-Chcesz o tym pogadać?
-Nawet jeśli to co mam powiedzieć. Martin powiedział, że już nic do mnie nie czuje...- tu mój głos odmówił posłuszeństwa.
-Może dzięki temu znajdziesz swojego księcia?!
-Mam nadzieje... Ale nie powiedziałam jeszcze wszystkiego. On teraz jest zauroczony Victorią... I teraz nie chce jej widzieć, bo boję się, że mogę powiedzieć jej coś czego nie miałam mówić...
-Czyli gdzieś tak w środku obwiniasz Vicky za wasze zerwanie?
-Nie wiem co o tym sądzić. Kto ci kazał przyjść?
-Wyglądało to tak, że byłam z Davidem w parku, a tu dzwoni do mnie Luke. Powiedział mi, żebym szybko przyszła do was. Kiedy doszłam Luke i Vicky rzucili się na mnie i wyjaśnili co się stało. Powiedzieli tylko, że dosyć ostro przeżywasz zerwanie z tym dupkiem, którego wywaliłaś z domu, a reszta to tylko moje doświadczenie w złamanych sercach. Szczerze mówiąc to nie myślałam, że tak szybko otworzysz drzwi.- przerwała na chwile.- Co najbardziej lubisz robić gdy jesteś smutna?
-Siedzieć sama w pokoju.
-A po za tym?
-Nie wiem...
-Zaraz wracam.- szybko wyszła z pokoju nie czekając na nic. Przez dłuższą chwilę nie wracała. Słychać było jak się o coś drze na Martina, który nie wiem co tam robił. Kiedy wróciła była wściekła jak osa.
-Po co poszłaś?
-Zobaczyć czy masz to czego potrzebujemy. Masz zdjęcie Martina?- kiwnęłam głową na tak- Daj.- wstałam z łóżka i podałam jej zdjęcie. Zaczęłyśmy rzucać w nie rzutkami. Okazało się, że nie mamy najlepszego cela. Carmen rzuciła mu w oko co wywołało napad śmiechu.
Zadzwonił telefon, ale nie mój. Carmi spojrzała zdziwiona na wyświetlacz, ale nie odebrała. Jednak po chwili znów zadzwonił.
-Odbierz.- powiedziałam cicho. Nacisnęła zieloną słuchawkę na wyświetlaczu.
-Pierdol się.- po tym ich rozmowa się skończyła. Spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała. Jestem ciekawa kto to, ale nie będę nachalna.
-Co teraz robimy?
-Wyciągaj wszystkie wasze zdjęcia.- uśmiechnęła się złośliwie.

Diana POV.

Siedzimy na dole i czekamy. Nikt nie wie na co. Chyba na cud, że Liv w końcu zejdzie na dół. Siedzą z Carmen już drugi dzień. W nocy słychać było jak szły do kuchni i łazienki. Luke wygląda na zmartwionego. Zawsze traktował Olivie jak siostrę. Nie wiem czy ściągnięcie mojej siostry to był dobry pomysł. Nagle ktoś otworzył drzwi z hukiem. Dwie dziewczyny śmiejące się na cały dom zeszły krzywym krokiem na dół.
-Patrz stypa.- powiedziała blondynka- Kto umarł?
-Tylko nie Harold! On też chciał żyć, mieć żonę, dzieci...- wszyscy patrzyli na dwie ze zdziwieniem, a one się śmiały. Sposób na problemy według Carmen- upić się.
-Patrz jednorożec!- krzykneły naraz wskazując fikusa rosnącego w kącie pokoju.- A tam tęcza!- tym razem wskazały na sufit.
-Ogarnijcie dupy!- Vicky nie było do śmiechu
-Oj nie spinaj się tak. Wyluzuj, zabaw się. A nie tu jest żałoba, więc tylko tematy polityczne...- Carmen zaczęła jakąś gadkę o polityce po chwili Liv się dołączyła. Wkurzona Vick wyszła z pokoju ruszyłam za nią zostawiając dziewczyny na głowie Luke'a i Ericka.

Carmen POV.

-Eric...- zaczęła Liv
-Czego?- spytał dość ostro chłopak
-Z kim się spotykasz, zawsze tak wychodzisz wracasz późno... Kto jest tą szczęściarą?
-Nie znasz...
-Haha! Czyli jednak z kimś się spotykasz...- brunetka zaczęła się śmiać
-Z kim ja się przyjaźnie...
-Z nami... Coś nie pasuję?!- wtrącił się po raz pierwszy Luke.
-Wychodzę!- powiedział blondyn ruszając do wyjścia.
-Poznasz mnie z nią kiedyś?- spytała Olivia
-Kiedyś...- powiedział i wyszedł.
-Idziemy?- spytała mnie dziewczyna siedząca obok
-Tak.
-A wy gdzie?- spytał Luke
-Śledzić go...- chłopak spojrzał na nas z niedowierzaniem.
-Jesteście całkiem upite i chcecie go śledzić?
-Widzisz nabrali się!- przybiłam piątkę z Liv.
-Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo...- śmiejąc się wyszłyśmy z domu zostawiając zdezorientowanego chłopaka samego. Zaczęłyśmy szukać blondyna. Szedł w stronę lasu. Po cholerę on tam idzie?!
Szłyśmy za nim około 10 minut. Doszedł do wejścia do lasu i zaczął się rozglądać. W ostatnim momencie ukryłyśmy się za wysokim krzakiem. Chwile później podszedł do niego jakiś chłopak kulejąc. Gdzieś już widziałam go, tylko gdzie i kiedy?! Przez chwile kłócili się o coś, ale nie mogłam rozróżnić słów. Nagle ruszyli w głąb lasu. My za nimi. Jak się okazało Olivia się świetnie skrada. Wyszli z lasu od strony wschodniej, gdzie spotkałam się z S.E. Wsiedli do ciężarówki, teraz już nie dowiemy się gdzie tak często znika Eric. Odjechali.
-Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś to powtórzymy.- zerknęłam na dziewczynę- Fajnie było. Ciekawe gdzie pojechali...
-Niestety tego się nie dowiemy...
-Bywa, nie sądziłam, że śledzenie kogoś poprawi mi humor po zerwaniu.
-Następnym razem jak z kimś zerwiesz to znajdę inne metody pocieszenia. Po co za każdym razem robić to samo?!- obie ruszyłyśmy w stronę mojego domu- Jak myślisz za ile dni Martin wróci i poprosi o nocleg?
-Jutro. Znając go nie ma zbyt wielu miejsc do mieszkania. Łącznie z tym, że jego rodzice mieszkają we Włoszech, a on nie chce tam jechać.- nagle ktoś do mnie zadzwonił.
-Przepraszam na chwile- powiedziałam i odeszłam kawałek.- Halo?
-Jaka ty miła pocieszasz koleżaneczkę ze złamanym sercem... Nie wiedziałem, że potrafisz okazać jakieś uczucia nie typu: nienawiść, ból, strach. Szczerze mówiąc najbardziej lubię twój strach... Jest taki ujmujący i prawdziwy- zaczął się śmiać
-Masz jakiś konkretny powód do dzwonienia czy robisz to bo ci się nudzi?
-Chcę zaproponować spotkanie... Jutro, tam gdzie ostatnio o 12.30. Co ty na to?
-Może być, a jaki jest cel spotkania się z tobą?!
-Dowiesz się jutro. Papa Kotku- rozłączył się. Ciekawe co tym razem wymyślił.
-Kto to był?- spytała moja przyjaciółka, gdy do niej dołączyłam.
-Powale cię, to był mój kochany zabójca Ashley.
-Wasza miłość jest widoczna na kilometr.- zaśmiałyśmy się-Co chciał?
-Spotkać się.
-Zgodziłaś się?
-Tak, ale nie wiem czy pójdę.- wzruszyłam ramionami i pożegnałam się z Olivią, po czym poszłam do swojego domu. Rzuciłam się na łóżko i odrazu Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.

__________

-Hey!- kto śmie mnie budzić?! Przykryłam się tak, że nie było mnie widać- I tak wiem, że nie śpisz.- nie cierpię go.
-Po co przylazłeś i mnie budzisz?
-Chciałem być miły i powiadomić cię, że jest już 11.30. Masz godzinę.
-Godzinę? Do czego?
-Serio nie pamiętasz, czy nie chcesz pamiętać?
-Skąd wiesz o tym?
-Mam swoje źródła, a teraz wstawaj! Kolejny piękny dzień nadchodzi!- rzuciłam w niego poduszką, nawet się wczoraj nie przebrałam w piżamę.
Poszłam do łazienki. Na twarzy miałam rozmazany makijaż. Włosy przypominały siano.

__________

Staję przed lasem. Jest umówiona godzina, ale jego nie ma. Czyli jak każdy facet nie umie być punktualny. Nagle zaszeleściły liście przez co od razu odwróciłam się w tamtą stronę. Stał tam w masce przyglądając mi się. W ręce trzymał grubą kopertę.
-Miło cie znów widzieć, a nie jednak nie miło.- uśmiechnął się chytrze.- Masz- podał mi kopertę, a ja niepewnie wzięłam ją do ręki.- Wszystko od autora, nic nie dopisywałem. Miłej lektury i bezsennej nocy.- po tych słowach odszedł zostawiając mnie samą z tajemniczą kopertą.
Otworzyłam ją, w środku były dwa zeszyty, najprawdopodobniej dzienniki/pamiętniki i zdjęcia. Schowałam ją do torby i ruszyłam w stronę domu. Po 10 minutach już dotarłam do mojego celu. Kiedy do niego weszłam okazał się pusty. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Usiadłam na łożku z kopertą przed sobą. Wyjęłam pierwszy zeszyt. Powinien być zamknięty, ale w kłódce znajdował się kluczyk. Otworzyłam go na pierwszej stronie, od razu poznałam pismo Ashley.

12.03.2012 r.
Kolejny nudny dzień spędzony z tą naiwną Carmen. Dziewczyna sądzi, że jesteśmy przyjaciółkami. Nie jest tak spostrzegawcza jak inni uważają. Victoria Walker tak nazywa się moją prawdziwa przyjaciółka. Do niej za to przyczepiła się Olivia Green. Jest tak samo naiwna jak Craven. Najlepsze jest to, że nie długo uda mi się dokończyć mój i Vicky plan. Dzięki, który pozwoli poznać mi prawdę.

Vicky i Ash się znały? Jak to pisała nie byłyśmy przyjaciółkami, a ona nawet najmniejszej rzeczy nie umiała ze mnie wyczytać. Trzymałyśmy się razem dla bycia w elicie, która i tak już dawno się rozpadła. Następny wpis był już z zeszłego roku.

20.09.2013 r.
Udało się! Nareszcie go znalazłam. Wszystko dzięki Vicky i trochę Carmen, ale ona nawet nie wie jak mi pomogła. To dziwne, że pomimo tego zaprzyjaźniłam się z tą blondynką. Może dlatego, że mamy dużo ze sobą wspólnego?! Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
Po wielu latach udało mi się go znaleźć. Mój brat też mnie szukał. Nie umiem nie skakać z radości na tą myśl. Najgorszę jest, że przez to wplątałam się w jakieś sprawy mojego brata dotyczące jakiegoś S.E.

Nie wierze w to co tu przeczytałam. Ona miała brata, który wplątał się w coś z NIM. Znów skok w czasie w jej wpisach.

13.10.2013 r.
Jak się okazało S.E. to seryjny morderca. Jest on poszukiwany  na całym świecie. Jednak nikomu nie udało się go złapać. Sprawę nad tym mordercą prowadzi ojciec Carmen. Będę musiała wyjąć od niej jakieś wiadomości.

Przez trzy miesiące Ashey szukała wiadomości o S.E. i przez to zginęła.

15.11.2013 r.
Udało mi się dowiedzieć czegoś więcej. Ma ON od 17 do 25 lat. Najprawdopodobniej jeszcze się uczy i udaję normalnego nastolatka. Może mieć ok. 180 cm wzrostu. Zawsze nosi tę samą maskę. Podpisuję się krwią ofiary, którą najpierw torturuję, a potem zabija. Czasem zostawia jakieś wiadomości dla agentów badających jego sprawę. 

Nie sądziłam, że Ash kiedykolwiek będzie tak dobra w weszeniu. W listopadzie zaczęła się dziwnie zachowywać, ale starała się udawać, że wszystko ok, już wiem dlaczego.

17.11.2013 r.
Mój brat został zamordowany przez S.E., wychodzi na to, że każdy kto mu się sprzeciwi zginie. Vic jako jedyna wie o wszystkim, ale ona nie ma talentu detektywitycznego. Carmen ma do tego smykałkę, ale nie chce ją w wtajemniczać. Jeszcze stanie się z nią tak jak z moim bratem.

29.11.2013 r.
Wiem o wiele za dużo. Muszę uciekać, tylko gdzie. ON i tak mnie znajdzie.
Dowiedziałam się, że S.E. to jego inicjały. Są jednak zamienione. S to nazwisko, a E to imie. Ma 18-19 lat. Blondyn. Tylko tyle jest pewne. I tak nie wiem czy bezpieczne jest to, że piszę tu to wszystko. 

To był jej ostatni wpis. Oczywiście było jeszcze pełno opisów zwykłych dni, żeby wyglądało to na zwykły pamiętnik. Będe musiała pogadać z Victorią. Zerknęłam ba zegarek. Północ. Przede mną jeszcze jeden dziennik. Otworzyłam go. Tego pisma nie poznaje, jest niechlujne i trudne do odczytania. Spojrzałam na pierwszą date: 13.09.2013. Nie jest do końca zapisany, dużo można by tam zapisać.

13.09.2013
Niedawno dostałem wiadomość od kogoś, że mam nie spłacony dług. Nie wiem kto jest autorem tego SMS-a. Po kilki godzinach dostałem drugiego wyjaśniającego o co chodzi. Ma na myśli sprawę sprzed 5 lat. Napisał też, że jak nie zrobię tego o co prosi to poniosę kare.

Z tych zapisek wychodzi, że autorem jest osoba płci męskiej. Nie pisze dokładnie o co chodzi. Pisze tak jakby ta osoba mogła to znaleźć.

17.09.2013
Autorem wiadomości jest niejaki S.E. znany i poszukiwany na całym świecie seryjny morderca. Napisał, że za każdy zły krok zginie bliska mi osoba. Wole nie sprawdzać czy to prawda.
Od bliskiego mi kolegi dowiedziałem się, że znalazł moją siostrę. Podobno ona też stara się mnie znaleźć co ułatwiło sprawę. Chcę ją znaleźć i chronić przed S.E.

21.09.2013
Najbardziej pomogła nam niczego nie świadoma córka agenta prowadzącego sprawę nad S.E.- Carmen Craven. Ashley, bo tam ma na imie moja siostra, okazała się bardzo żywą i przyjazną osobą. Wyobrażałem ją sobie jako pustą blondynkę. Jedyne co się zgadzało to kolor włosów. Musiałem powiedzieć jej, że musi na siebie uważać. Wyjaśniłem jej jaki mam problem z S.E., jednak ona nie wiedziała kto to i lepiej, żeby tak zostało.

14.10.2013
Przez moją głupotę zmarł mój najlepszy przyjaciel, a ja nawet mnie byłem w stanie przyznać się, że to moja wina. Ash już wie z kim mam takie problemy i zaczęła się martwić. Nic do niej nie dociera. Zaczęła weszyć dokładniej na jego temat wykorzystując Carmen. Nie chce mnie słuchać, że wpakowała się w wielkie bagno.

Po tym było kilka wpisów jak spędził weekendy, itp. Następny ważny wpis był kilka dni przed jego śmiercią.

15.11.2013
Za dużo błędów, tym razem karą bedzie moja śmierć. To nie bezpieczne, ale muszę to napisać. S.E. ma wspólnika, którego tożsamość jest nie znana. Jest niewysoki, brązowe włosy, lekko przygarbiony. Za to ON jest blondynem, 180 cm, 18 lat, znajduję się w małym miasteczku, gdzie udaję zwykłego nastolatka. 

Potem zero wpisów. Wyjęłam zdjęcia. Były różne kilka moich jak coś robiłam. Pewnie mnie śledził. Na jednym Ash przytulała jakiegoś chłopaka możliwe, że to jest jej brat. Już chciałam chować wszystko do koperty, ale na samym dole leżał malutki pendriwie. Szybko sięgnęłam po laptopa. Jednak na przenośnym dysku był tylko jeden dźwięk. Rozmowa tylko nie wiem czyja, a słów nie dało się usłyszeć. Muszę jutro porozmawiać z Vicky, ona na pewno też coś wie.

***
Hej Kochani!
Jeszcze raz chce podziękować za te 1000 wyświetleń.
Oto rozdział 11, który wyszedł mi bardzo długi... ale nie przyzwyczajajcie się. Nie często takie będą.
Mam nadzieje, że pod tym rozdziałem będzie więcej niż dwa komentarze.

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Dla Was to chwila, a mnie motywuje do dalszego pisania i chciałabym wiedzieć ile osób to czyta.
Do nexta :*
Edzia

2 komentarze:

  1. Zdecydowanie najdłuższy i moim zdaniem najlepszy rozdział :) Nie sądziłam, że Vic też jest w to wplątana. Bardzo, ale to bardzo dziwne rzeczy się tam dzieją... I jeszcze Eric! Co to za tajemne spotkania? A te pamiętniki dziwnie podobne... może jednak S.E maczał tam paluszki??
    Pisz szybko nexta, weny Ci życzę.
    TwKcSis

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, no to mnie zaskoczyłaś. :o
    Zgadzam się z March - to jest najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałaś, chociaż inne też są boskie.
    PS> Bardzo bardzo, ale to bardzo przepraszam za rano. Nie spałam do 5 bo nie mogłam wytrzymać przez ból zębów i cały czas płakałam i waliłam rękoma w co popadnie. W końcu o 5 obudziła się moja mama i dała mi tabletkę, która i tak nic nie pomogła, ale przynajmniej zasnęłam. Jednakże przed zaśnięciem mama powiedziała mi że nie idę do szkoły i tak się zamartwiałam że zapomnę do ciebie zadzwonić, że aż mi się śniło że do cb dzwonię. Przepraszam :(
    Ami ♥
    this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń